sobota, 24 marca 2012

„Pożeracz snów”; Bettina Belitz

Pożrę twój sen...”

O „Pożeraczu snów” Bettiny Belitz było swego czasu dość głośno. Większość recenzji wychwalała tę książkę: bo fabuła wciąga, bo traktuje w dużej mierze o snach, bo Colin jest zajebisty ;). Zaraz, zaraz. Sny? Uwielbiam taką tematykę. Więc co zrobiłam? Przy pierwszej okazji, jaka się nadarzyła, zakupiłam tę pozycję. A potem musiała odczekać trochę na półce, bo byłam zajęta. Zresztą, kiedy zaczęłam czytać, ciągle tam wracała i znów czekała. Po prostu „Pożeracz snów” nie wciągnął mnie, choć możliwe, że zbyt wiele po nim oczekiwałam. Źle nie było – ale mogło być lepiej.
Wytłumaczenie mojego zdania to właściwie jedno słowo: Niemcy. Bynajmniej nie chodzi o to, że nie lubię tego języka i przez to odrzucam od razu książkę (chociażby „Czerwień rubinu” była świetna), ale nie podobało mi się opisanie tego. Weźmy na przykład główną bohaterkę – jest rozpieszczoną dziewuchą, co u nas także się zdarza. Ale fakt, że dostaje 200 (słownie: dwieście) euro kieszonkowego, jak słusznie zauważono, i jeszcze jej mało, albo że ma prawie darmową wycieczkę z przyjaciółkami i jeszcze narzeka... Nie wiem, jak tam w Niemczech jest, ale wątpię, by aż tak marnowano pieniądze, a dzieciaki były tak bardzo rozpieszczone. Przejdźmy do fabuły.
Elisabeth przeprowadza się z wielkiego miasta do małej wiejskiej mieściny, zostawia swoje przyjaciółki, wielką miłość i... radość życia. Kaulenfeld nie podoba jej się – a jej ojciec dostał pracę w tamtejszym szpitalu psychiatrycznym – ale marudzenie i narzekania nic nie dają, więc Ellie stawia sobie postanowienie, nie chcąc popełnić tych samych błędów. Zero nowych znajomości, zero przyjaciół, zero udawania kogoś, kim się nie jest; tym samym – zero uśmiechu i szczęścia. Jak się okazuje potem, dziewczyna nie jest zbyt dobra w dotrzymywaniu takich postanowień...
Wtedy wkracza Colin Blackburn. Przystojny, dwudziestoletni, obowiązkowo tajemniczy – dziwne, że Ellie nie traci głowy przy ich pierwszym spotkaniu. Z drugiej strony, nie było ono zbyt miłe. Kto okaże się pożeraczem snów? Elizabeth z czasem zacznie coraz bardziej zagłębiać się w rodzinną tajemnicę, jej zaufanie zostanie wystawione na próbę, a miłość stanie się zakazana. Pięknie opisana historia ze snami w tle.
Pięknie opisana – właśnie. Opisy to najmocniejszy plus „Pożeracza snów”. Niezwykłe, magiczne wręcz. Brawa należą się tłumaczowi, który tak wspaniale oddał tę magię. Szczegółowe przedstawianie krajobrazów, bardzo dobrze zarysowane charaktery postaci. Naprawdę, „Pożeracza snów” można przeczytać chociażby dla samego języka, jakim jest napisany. Historia Ellie i Colina jednak dłużyła się niemiłosiernie, ale niezależnie od przerw w czytaniu – dość długich, jak na mnie – zawsze na mnie czekała. Książkę czytałam dość długo, ponieważ trudno mi było „ugryźć” ten temat, choć sny jako takie uwielbiam. Demony pożerające senne marzenia, rodzinne tajemnice, historia Colina... To wszystko mi się mieszało, ale z czasem jakoś sobie wszystko poukładałam w głowie.
Wadą książki jest Elisabeth. To dość... oryginalna bohaterka, przyznam. Aczkolwiek irytująca, niezwykle rozpieszczona i ukrywająca swój charakter i uczucia. Dopiero Kaulenfeld i Colin pomogli jej stać się na powrót sobą. Colin też nie był idealny, ale to jednak plus. Nie zakochał się od razy w głównej bohaterce, nie rzucił się jej do stóp, jednak starał się zachować dystans i rzucał kąśliwymi uwagami. Najmniej polubiłam ojca Ellie, który... po prostu swoim zachowaniem zniechęcał. A potem jeszcze się dziwił, czemu córka się do niego nie odzywa.
„Pożeracz snów” to niewątpliwie coś nowego pośród mnóstwa książek o wampirach, wilkołakach czy duchach, ale jednak to nadal paranormal romance. Na pierwszy rzut oka nie widać schematu, ale on jest, ukryty głęboko po pięknymi, barwnymi opisami. Książka ta przypadła mi do gustu, jednak brakło mi „czegoś”, szybszej akcji albo bardziej rozbudowanego wątku snów...? Nie jestem w stanie tego określić.
  Polecam osobom, które lubią ten gatunek i takie historie. Historia zapisana na tych pięciuset stronach nie jest co prawda idealna, ale potrafi wciągnąć.

4 komentarze:

  1. Fakt książkę czytało się ciężką i już w połowie planowałam jaką to negatywną recenzję napiszę, ale jednak sam koniec zrekompensował mi to dostatecznie. A Colin jest zajebisty i nikt mi nie wmówi, że tak nie jest. Z wielkim oczekiwaniem wypatruje kolejnej części.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tę powieść - chciałabym, by wydali kontynuacje, ale podobno Znak zrezygnował... bardzo źle!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam, ale nie podobała mi się :( Jakoś nie dla mnie, zbyt mnie nudziła xd

    A co do designu bloga... nie wiem od kiedy go masz, bo mnie nie było (mam usprawiedliwienie ! xd), ale musze powiedzieć , że rysunek jest meeega ! I Haaappy ze swoją rybką :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czytałam książkę ponad rok temu bardzo ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...