„Bez prawa istnienia”
Po przeczytaniu „Igrzysk śmierci” zaczęłam lubić antyutopie, których coraz więcej na księgarnianych półkach. Na „Dzieci Cienie” czekałam, odkąd pojawiła się wzmianka o wydaniu tej serii – przecież tego jeszcze nie było. Margaret Peterson Haddix wydawała się nie pisać dla pieniędzy, teraz, w momencie, kiedy dystopie stają się coraz bardziej popularne. Tak więc z czystą przyjemnością i wysokimi wymaganiami zajęłam się czytaniem „Wśród ukrytych” oraz „Wśród oszustów”.
Dom może być więzieniem, nawet jeśli mieszka się z kochającą rodziną. Po Wielkim Głodzie ustawa populacyjna zabroniła trzymać zwierzęta domowe, a także mieć więcej niż dwójkę dzieci. Karą za złamanie tego prawa było jedno: śmierć. Luke Garner to trzeci potomek w rodzinie. Nielegalny potomek. Wie, jak to jest żyć w ciągłym zamknięciu i kocha chwile, kiedy może wyjść do pobliskiego lasu, oddychać świeżym powietrzem i uprawiać ogród. Nic jednak nie trwa wiecznie. Władze wycięły las i postawiły w jego miejscu domy dla bogatych mieszkańców – notabli. Teraz Luke musi ciągle kryć się w domu, bez nawet wyjrzenia przez okno. Nie może jeść nawet z rodziną przy stole, bo ktoś może go zobaczyć. Bo przecież... nie powinien istnieć. Jego nie ma. Nie powinno być.
Do czasu. Notable mają większą władzę, ale nawet oni nie mogą posiadać trójki dzieci. Jednak czy zawsze słuchają zasad? Luke patrząc przez otwór wentylacyjny w swoim pokoju na strychu, zauważa, że w jednym z domów pali się światło. A potem... gaśnie. Przecież wszyscy wyjechali, liczył ich, był pewien. A to oznacza, że nie jest sam. I wtedy poznaje Jen. Osóbkę strasznie zadziorną i upartą, na swój sposób postrzegającą świat i ludzi. Pokazuje Luke'owi, ile na całym świecie jest Dzieci Cieni, pokazuje mu też czat, gdzie mogą spokojnie pisać. Jen wpadła na genialny pomysł zorganizowania pikiety i przywrócenia praw trzecim dzieciom. Nie zauważyła tylko, że nie wszyscy są tak odważni jak ona. I jak bardzo jest naiwna...
Wydawnictwo Jaguar świetnie postąpiło, łącząc dwie części „Dzieci Cieni” w jednym tomie, dając grubą i wciągającą lekturę. Gdyby „Wśród ukrytych” i „Wśród oszustów” wydane były osobno, nie warto byłoby kupić tak cienkich pozycji, w dodatku zakończenie jest niezwykle zaskakujące i po prostu bardzo sprawia, że chce się poznać dalsze losy Luke'a. Pochwalić trzeba również okładkę – mroczną i tajemniczą, zrozumiałą dopiero podczas czytania książki.
Margaret Peterson Haddix pisze zwięźle i prosto, a przy tym doskonale opisuje zasady rządzące światem po Wielkim Głodzie. W dodatku potrafi kreować świetne postacie, jak na przykład skrajnie różni Luke i Jen. Luke, wiejski chłopak, bojący się wyjść na zewnątrz, wierzący, że Policja Populacyjna podsłuchuje telefony i może go namierzyć przez komputer. Jen z kolei nie boi się iść do galerii handlowej z fałszywą przepustką albo urządzać pikietę. Między nimi był ogromny kontrast. I to było najlepsze w tej serii.
Fabuła skupiała się na Luke'u, a akcja płynęła szybko i niespodziewanie. Świat pani Haddix był zadziwiająco prawdziwy i pełen sekretów i zdrajców. Ci ostatni ujawniają się dopiero w drugiej części i to pod koniec, co nadaje dynamiki fabule. Przecież można tyle z nimi zrobić! Tyle wymyślić! A autorka nie poszła na łatwiznę i szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie całkowicie!
Żadna książka – niestety – nie jest bez wad. Czasem trafią się jednak bliskie ideałowi. Czy można uznać „Dzieci Cienie” za jedną z takich? Tak. Ale mimo wszystko, o ile pierwsza część była poruszająca i naprawdę chwytająca za serce, to druga już jej nie dorównuje. Nie spodobał mi się ogólny pomysł na Szkołę dla Chłopców Hendricksona, na tajne zebranie i wieczne sekrety. Chociaż akcja cały czas zaskakiwała. Nie wiadomo było, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Ponadto zakończenie „Wśród oszustów” nie ciekawiło już tak jak w poprzedniej części. Ta książka mogła stanowić jedną całość. Wiadomo jednak, że tomów będzie więcej.
Polecam „Dzieci Cienie”, bo totalitarne państwo wykreowane przez nią tworzy rzeczywisty obraz przyszłości. Ona naprawdę może taka być, może zapanować Wielki Głód, może być ustawa populacyjna... To przerażające, że fikcja literacka może być urzeczywistniona. Miałam wiele refleksji podczas czytania. Jak to by było żyć w domu będącym własnym więzieniem? Jak musiał czuć się Luke, gdy nie mógł już nawet jadać posiłków z rodziną? Ta książka naprawdę porusza.
Ci, którzy „Igrzyska śmierci” mają już za sobą, z pewnością powinni sięgnąć po serię Margaret Peterson Haddix. Innym też to radzę – nie dam sobie ręki uciąć, że „Dzieci Cienie” się spodobają, ale mam taką nadzieję. Chciałabym, żeby jak najwięcej osób ją przeczytało. Bo taka przyszłość może nas czekać.
Za książkę bardzo dziękuję niezawodnemu jak zawsze wydawnictwu Jaguar!
Książka już do mnie jedzie, z czego jestem bardzo zadowolona :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się prawie ze wszystkim :D Tylko szkoła dla chłpców w której przebywał Luke, została przeze mnie bardziej pozytywnie odebrana XD Poza tym kompletnie to samo, nawet , że druga nie dorównuje pierwszej części, no i zakończenie.... też się muszę zgodzić.
OdpowiedzUsuńAle ksiązka i tak jest PRZEBOSKA ^^
Jestem ciekawa tej pozycji i z chęcią ją przeczytam. Ostatnio lubię poczytać antyutopie oprócz paranormali:)
OdpowiedzUsuńInteresujący temat, a do tego seria :)
OdpowiedzUsuńMam książkę na liście:) Zapowiada się extra!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jestem już po lekturze i również na swoim blogu napisałem recenzję ; ) Twoja jest niesamowita, wyraża wszystkie moje odczucia, których nie potrafiłem ująć słowami. Książka jest naprawdę niesamowita : ) Byle do stycznia, kolejnych dwóch tomów!
OdpowiedzUsuńP.S Zapraszam też na mojego bloga ; ) - http://percowato.blogspot.com/
Muszę przeczytać!Lubię takie książki
OdpowiedzUsuń