środa, 12 października 2011

„Mroczne szaleństwo”; Karen Marie Morning

Bycie Zerem sprawia kłopoty”

Coraz więcej elfów pojawia się w literaturze, czyżby kolejna fala książek? Cóż, nie wnikam w to bardzo, ważne, by te książki nie były bezsensowne, a wybaczę wszystko. Była już opowieść w tle z Szekspirem, szekspirowskie postacie – Oberon i Tytania, były elfy – aczkolwiek tylko piękne, ale Karen Marie Morning stworzyła je na nowo – piękne i niebezpieczne.
MacKayla Lane straciła siostrę studiującą w Dublinie i zamierza nie słuchać raportów policji, tylko sama zbadać sprawę. W Irlandii wcale nie jest tak kolorowo, jak opowiadała Alina – właściwie to niebezpieczna okolica. A kiedy Mac ma dziwne omamy – widzi wokół siebie Cienie i potwory nie z tego świata – wie, że jest coraz gorzej. Jej siostra zostawiła w komórce wiadomość głosową, całkowicie niezrozumiałą dla Mac. Bo co to jest na przykład szisadu, albo kim są „oni”, do których należał też nieznany przyjaciel Aliny? Kilka odpowiedzi znajduje w księgarni niejakiego Jericho Barronsa – faceta cokolwiek tajemniczego i irytującego.
Zaczyna się wyścig z czasem. Szisadu to w rzeczywistości Sinsar Dubh, księga elfów. Tak, elfów. Bo Mac jest jedną z Widzących Sidhe, a na dodatek jest Zerem – czyli dotknięciem „zamraża” na krótki czas te istoty. Z pewnością pomaga jej to podczas kłopotów. Czyli bardzo, bardzo często.
Nie podobało mi się. Nie wczułam się w położenie MacKayli, w ogóle nie rozumiałam Barronsa, a V'lane mnie wkurzał. Styl pani Morning był dobry i płynny, ale zgrzytała mi fabuła. Nie było co prawda aż tak źle, ale spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Silnej bohaterki, a nie chodzącej Barbie. Tajemniczego faceta, ale nie takiego jak Barrons. Zabójczych elfów, ale pewne ich zachowania naprawdę mi się nie podobały. Piszę krótko – bo i więcej nie będę krytykowała „Mrocznego szaleństwa”. A nuż komuś się podoba lub spodoba się w najbliższej przyszłości.
Ja bym tego nie polecała, ale są gusta i guściki – może akurat Tobie „Mroczne szaleństwo” się spodoba, a przygody Mac i Jericha wciągną cię do samego końca? Ze mną tak się nie stało. Zapowiadało się naprawdę świetnie, ale się zawiodłam. Cóż, moja strata. Ale... zastanówcie się dobrze, zanim kupicie tę książkę. Naprawdę.
Za książkę dziękuję wydawnictwu MAG!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...