sobota, 10 września 2011

„Ognisty tron”; Rick Riordan

Wróg powstaje, bogowie są wyzwoleni, a magowie chcą ich zabić – czyli witamy w codzienności Kane'ów!”

Carter i Sadie Kane nie mają łatwego życia. Po pierwsze – ich matka jest duchem, a ojciec ma w sobie boga Ozyrysa. Po drugie – egipscy bogowie zostali wyzwoleni we współczesnym świecie i raczej nie są przyjaźnie do nich nastawieni. Po trzecie – Apopis, wąż chaosu, rośnie w siłę i dwudziestego pierwszego marca, w równonoc, prawdopodobnie uwolni się z trzymających go w więzieniu więzów. Rodzeństwo będzie musiało odnaleźć trzy części Księgi Ra, które pomogą powstać na nowo bogowi słońca, jednak zanim to zrobią, staną przed bardziej przyziemnymi dla nich problemami. Jak atakiem ogromnego pawiana, na przykład. Będzie też wiele decyzji do podjęcia. Trudnych decyzji. Czy Carter pomoże siostrze odnaleźć zwoje, czy raczej pójdzie odnaleźć Ziyę? Czy Walt – uczeń Kane'ów – powie wreszcie prawdę o sobie i wyzna, co się z nim tak naprawdę dzieje? Czy Bastet nie załamie się powrotem do więzienia Apopisa? Czy karlemu bogowi Besowi można zaufać? Kogo wybierze Sadie – Walta czy Anubisa? I czy da radę odnaleźć pradawną Księgę Ra, a potem ją przeczytać – i nie zająknąć się przy zaklęciu, bo wtedy umrze?
Przed młodymi magami długa droga do odrodzenia Ra. Mają tylko kilka dni do wyzwolenia się Apopisa. Potem nastąpi koniec świata, całkowity chaos. Ale... jeśli wąż chaosu chce, żeby Carter i Sadie pomogli powstać Ra? Jeśli to mu pomoże opanować Ziemię? Czy Kane'owie podejmą ryzyko? I czy w ogóle znajdą boga słońca – przecież nikt nie wie, gdzie on się znajduje? Tyle pytań, a wszystkie odpowiedzi znajduję się w czterystu sześćdziesięciu stronach „Ognistego tronu” autorstwa niezrównanego Ricka Riordana.
Och, czy wspominałam jeszcze, że magowie z Domu Życia chcą ich zabić?
Rick Riordan to dla mnie jeden z najlepszych pisarzy – o mitologiach dowiedziałam się więcej czytając jego książki, niżbym nauczyła się w szkole na lekcjach historii. Jego humor, ciągła akcja i fantastyczne przygody to już dla mnie chleb powszedni. I dlatego to kocham. Bo uczenie się o bogach nie musi być wcale męką i nie trzeba „zakuwać”, kto był kim – wystarczy przeczytać „Percy'ego Jacksona” albo „Czerwoną piramidę”, by mieć spore mniemanie w tym temacie. Chciałabym mieć takiego nauczyciela – który by tak ciekawie opowiadał o Egipcie czy starożytnej Grecji. Podziwiam też ten gąszcz pomysłów – pięć tomów o mitologii greckiej, teraz kolejne tomy innych historii – egipskich i rzymskim. Trzeba mieć naprawdę bujną wyobraźnię, żeby mity wcielić w rzeczywistość.
Cartera i Sadie polubiłam w „Czerwonej piramidzie”, i teraz to się nie zmieniło. Nadal jestem zagorzałą fanką panny Kane i jej „hedżiowania”. Po „Ognistym tronie” do grona moich ulubieńców dołączył bóg pogrzebów i śmierci, Anubis! Nie wiem dlaczego, ale według wiarygodnego źródła, kiedy dochodziłam do fragmentów z nim powiązanych (a tych było mało, za mało!), uśmiechałam się głupkowato. Nie będę temu zaprzeczała. Anubis rządzi!
Porównując pierwszą część Kronik Rodu Kane do drugiej, to właśnie ta druga wydała mi się lepsza – lepiej poprowadzona akcja, dojrzalsi bohaterzy (aczkolwiek Sadie nadal lubi „hedżiować”, co mnie niezmiernie cieszy) i oczywiście wciągająca fabuła! Mam też sentyment do tej serii, bo od niej właśnie rozpoczęłam swoją przygodę z panem Riordanem. I nie chce jej skończyć. Najlepiej byłoby, gdyby autor opisał wszystkie mitologie w kolejnych książkach – jak najwięcej jego twórczości! To to, czego mi trzeba. Aha, zapomniałabym – Anubis rządzi! :)
„Ognisty tron” to kilkugodzinna wycieczka do świata pełnego egipskich bogów, gdzie nie wiadomo, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. To niezapomniana przygoda w towarzystwie magii, pawiana, gryfa z zaburzeniami psychicznymi, kociej bogini i karlego boga, a także niezrównanego i boskiego (w dosłownym i przenośnym sensie) Anubisa! Bardzo spodobała mi się koncepcja kasety z nagraniem całej tej historii – sprawia, że naprawdę możliwe jest, że Kroniki Rodu Kane to prawda! Chociaż... może naprawdę to prawda? Wtedy cały świat miałby przechlapane...
Sądzę, że „Ognisty tron” spodoba się na pewno wielbicielom twórczości Riordana, mitologii albo po prostu Egiptu. Ale innym też się spodoba, być może nawet osobom dorosłym – sama sprawdziłam to na mamie i polubiła przygody Cartera i Sadie. Tak więc – polecam. Rick Riordan tymczasem trafia na wyższe miejsce w liście moich ulubionych autorów.

5 komentarzy:

  1. Książkę mam na liście:) To już kolejna pozytywna recenzja, więc nie mogę obie przepuścić.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pana Ricka Riordana po prostu kocham za jego powieści, już stał się moim ulubionym autorem. Moja przygoda za to zaczeła się od Percy'ego Jacksona, dlatego do niego mam większy sentyment, jednak i ta seria mnie wciągnęła. Zresztą jak każda jego książka. Ognistego Tronu jeszcze nie czytałam, ale gdy tylko znajdzie się w ksiągarni w moim miasteczku- kupię!
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka z zakresu moich zainteresowań, jeżeli będzie okazja to na pewno po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh, jak ja kocham boga papieru toaletowego! Oczywiście, gdy tylko nadarzy się okazja przeczytam drugi tom, bo jak Ty, kocham Riordana! Więcej się dowiaduję o mitologi z jego książek, niż przez całe życie. Co prawda moja przygoda zaczęła się od Percy'ego (i to jego darzę chyba największym sentymentem), to jednak reszta też jest wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jeszcze jej nie czytałma, a kocham ksiazki Riordana! :DI nie wiem kiedy to nadrobię :( Jednak przeczytam na pewno :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...