wtorek, 13 lutego 2018

„Okrutna pieśń” Victoria Schwab



W Podzielonym Mieście rządzi dwoje ludzi. Flynn chce pokoju, jest pacyfistą, ale ma świadomość, że wojna jest nieuchronna. Harker rządzi twardą ręką swoją częścią miasta, jest bezduszny, bezkompromisowy i pozwala potworom wałęsać się po swoim terenie, a ludziom tam mieszkającym każe płacić za ochronę przed nimi. W takim właśnie świecie przychodzi żyć Kate Harker i Augustowi Flynnowi. Kate chce udowodnić ojcu, że jest jego godną następczynią. August chce pomagać i robić cokolwiek prócz siedzenia w ukryciu, dlatego zostaje wysłany do szkoły, do której uczęszcza i Kate, z misją szpiegowania. Tylko że Kate zaczyna się domyślać, że August skrywa jakąś mroczną tajemnicę, która zaważyć może nad tymczasowym zawieszeniem broni między liderami…

Okrutna pieśń zachwyciła mnie za to pomysłem autorki na stworzenie postapokaliptycznego świata, w którym przemoc rodzi przemoc – i jest to potraktowane dosłownie, bowiem potwory zagrażające spokojnemu życiu ludzi zrodziły się właśnie z przemocy: z morderstw, ze strzelanin czy nawet z ataków bombowych. Wszędzie tam, gdzie przemoc, brutalność i śmierć, tam rodzi się potwór: Malchaj, Corsaj lub Sunaj. Oczywiście, taka sytuacja w kraju powoduje konflikty, a ludzie podzielili się między dwóch przywódców, wierząc, że ci potrafią obronić ich przez grasującymi wszędzie stworami żądnymi krwi. A kiedy mamy konflikt, to wiadomym jest, że i wojna wisi w powietrzu.

Bardzo ciekawe jest wprowadzenie przez V.E. Schwab do fabuły motywu muzyki, który jest silnie związany z postaciami Sunajów (a tych jest niewielu). Każdy Sunaj bowiem nie jest po prostu żądnym krwi potworem, zabijają tylko grzeszników i robią to przy użyciu muzyki właśnie. I ten wątek wydał mi się niesamowicie intrygujący, łączący dwie bardzo kontrastowe rzeczy: muzykę właśnie oraz morderstwo. Ten kontrast, ten rozdźwięk między spokojnym Augustem grającym na skrzypcach, a tym, co w rzeczywistości robił – odbierał życie – szalenie przypadł mi do gustu.

Mankamentem jest nierównomiernie poprowadzona akcja. Pierwsza połowa książki to obyczajowa historia nieco dziwnych licealistów, niewiele się dzieje, a i niewiele jest wyjaśniane, jeżeli chodzi o uniwersum wykreowane przez Schwab. Czytelnik jest jak dziecko we mgle i nie do końca rozumie wszystkie nazwy własne czy historię stojącą za takim, a nie innym wyglądem świata przedstawionego czy charakterem bohaterów. Druga połowa się rozkręca i dostajemy akcję, która sprawia, że czyta się jednym tchem – chcąc dowiedzieć się więcej jak najszybciej, i tak jest już do samego końca książki. Nie brak tu zwrotów akcji i zaskoczeń, w pewnym momencie również mechanika tego świata staje się lepiej przedstawiona i łatwiej zrozumieć wszystkie pomysły Schwab.


Poza redaktorsko-korektorskimi wpadkami Okrutna pieśń jest pięknie napisaną historią, a konflikt między przywódcami – Harkerem i Flynnem – przypomina mi trochę szekspirowskich Montekich i Capulettich, gdzie rodziny się kłócą i robią swoje, a ich dzieci… cóż, swoje, ale nie w taki sposób, jaki narzuca to moje odniesienie. Po prostu Kate i August nie do końca słuchają wskazówek swoich rodzin i robią to, co podpowiadają im serce i rozum, i nie jest to zawsze zgodne ze wskazówkami starszych osób. I często właśnie ta przekora i ignorowanie zaleceń ratuje życie ich i ich bliskich. Okrutna pieśń to świetna, wciągająca historia, pokazująca w tym postapokaliptycznym świecie, że przemoc rodzi przemoc i nie ma od tego ucieczki. Zdecydowanie polecam lekturę wszystkim zainteresowanym takimi klimatami!


Recenzja we współpracy z wydawnictwem Czwarta Strona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...