czwartek, 24 listopada 2016

„Siła niższa”, Marta Kisiel

 Jeśli nie lubicie kisielu, to ten polubicie!
Po sześciu latach, które na szczęście dla mnie były kilkoma miesiącami, bohaterowie Dożywocia powracają w Sile niższej. Wszyscy zawsze mówimy o sile wyższej, ale to ta niższa beztrosko rozpanoszyła się wszędzie, chociaż nawet nie dostrzegamy, jak wiąże nam sznurówki i pląta kabelek słuchawek w kieszeni. Ta siła właśnie gra pierwsze skrzypce w kontynuacji Dożywocia.

Miałam takie dzikie postanowienie, że napiszę ładną, merytoryczną recenzję i nie dam głupawce polekturowej przejąć władzy. Miałam. Z drugiej strony, Siła niższa miała być kochaną, przytulną historią, którą tylko przeczytam i która tylko mnie rozbawi. Tymczasem płakałam ze śmiechu, wzruszyłam się, spaliłam bułeczki cynamonowe i zapomniałam nakarmić kota, co dogłębnie (dokrwiście?) dał mi znać. A nazywa się Licho, ale uroku Licha z Siły niższej nie ma w sobie za grosz.

Jakoś nie widzi mi się analiza i rozbieranie na części pierwsze Siły niższej, bo książka nie pasuje mi do tonu moich recenzji. Dlatego dzisiaj inaczej. Przedstawiam Państwu plejadę najcudowniejszych bohaterów pod słońcem i księżycem, wcale-nie-uciekinierów-z-psychiatryka, najlepszych z najlepszych, którzy odpowiedzą na pytanie: dlaczego warto sięgnąć po Siłę niższą już-teraz-natychmiast, a nie na przykład jutro. Jutro dopuszczalne tylko wtedy, kiedy już-teraz-natychmiast sięga się po pierwszy tom, Dożywocie.

Konrad Romańczuk – główny bohater; dostaje spadek z dożywociem w postaci zbyt wielu żywych i martwych istot. W Sile niższej wraz z całą zwariowaną rodzinką (czyli aniołem, kotem, utopcami i przedwiecznym) udaje się do nowej rezydencji w mieście, gdzie wszystko sprzymierzy się, by oszalał i trafił do psychiatryka.

Dlaczego warto przeczytać Siłę niższą? Bo to najlepsze ostrzeżenie przed przyjmowaniem spadku. Jeśli tylko gdziekolwiek usłyszycie o dożywociu, uciekajcie, jeśli wasze zdrowie psychiczne wam miłe.”

Licho – aniołek z alergią na pierze. Najurokliwsze stworzenie na świecie, sakralizujące chemię gospodarczą i sprzątające wszystko, co się nawinie pod łapki. Chodzi w różowych bamboszach.

Jeszcze nie przeczytałom, alleluja, ale na pewno warto. Apsik!”

Tsadkiel -- anioł stróż numer dwa, w żadnym calu nie podobny do cudownego Licha; lubi marudzić i wypominać reszcie domowników gluten.

A po co? Żeby czytać, jak mnie upokarzano tym krojeniem w kosteczki trzy po trzy? Żeby czytać o tym, jak Konradowi na głowę spada kolejny niepotrzebny anioł stróż, tylko nie ma różowych bamboszków? Żeby popłakać się ze śmiechu i zasmarkać? Zarazki, fuj.”

Turu -- wiking z krwi i kości; jego hobby to rzeźbienie w drewnie (m.in. figurek, które potem sprzedaje przed cmentarzem). Ma czepek w kaczuszki, słabość do Licha i czasem za bardzo zezuje na Carmillę.

Bo to dobra reklama mojego biznesu. Zapraszam serdecznie, tanio!, zafrasowane Jezuski, zezowate aniołki, grzechotki typu Mjølnir, kołyski w kształcie drakkarów; wszystko ręcznie rzeźbione w drewnie!A, że o książce, tak?


Zmora -- kot. Koci kot. Pojawia się i znika.

Miau.

Carmilla -- wydawca konradowych książek, reduktor przydawek, krytyk, armagedon i czterej jeźdźcy apokalipsy w jednej osobie.

Bo to fantastyczna powieść przygodowa, z wachlarzem cudownych bohaterów (na czele ze mną), oczywiście pod znakomitą redakcją (tym razem nie mną); niby obyczajowa, o codziennym życiu, ale przysięgam, z tą gromadą pod jednym dachem nic nie jest normalne!
No i zredukowali przydawki, nie mogłam tego nie zauważyć!”

Krakers – monstrualny przedwieczny, naczelny kucharz rodziny, chwilowo na ulopie.

(podaje ciasteczka)


Czy warto sięgać po kontynuację? Jeśli poznaliście już Konrada i ferajnę, to wiecie, że tak; jeśli nie, a zaintrygowało was -- zapraszam do recenzji Dożywocia, czyli tomu pierwszego. W bardziej tradycyjnej formie.

Dyskretnie też przypominam, że nadchodzą Święta i należałoby zdradzić Mikołajowi, co się chce dostać. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...