poniedziałek, 11 stycznia 2016

„Ostatni bastion Barta Dawesa” Richard Bachmann

Gdzie kończy się normalność, a zaczyna szaleństwo? Czy jest jakaś granica, po przekroczeniu której nie można się już cofnąć, jedynie przeć naprzód? Jak wiele czynników wpływa na psychikę człowieka? To trudne pytania, pytania, na które ciężko uzyskać sensowną odpowiedź. Stephen King, pisząc pod pseudonimem Richard Bachmann, nie odpowiada na nie, a jedynie je porusza w Ostatnim bastionie Barta Dawesa. Jednak robi to tak, że nie sposób nie przystanąć na chwilę i nie pomyśleć nad tym.

Zacznę od tego, że nie jest to typowa proza Kinga, którą tak lubimy, czyli pełna krwi lub paranormalnych zdarzeń, przerażająca do głębi strachem przed czymś materialnym: człowiekiem, zjawą, potworem; Ostatni bastion Barta Dawesa to powieść psychologiczna, skupiająca się na tytułowym bohaterze. To studium ludzkiej psychiki człowieka powoli sięgającego dna, zniechęcającego się do ludzi i do życia, zapadającego się w swoim bólu. King pokazuje historię człowieka, któremu bezwzględny system wydarł wszystko, co kiedykolwiek miał, i nawet się na niego nie obejrzał.

Bart Dawes wiedzie monotonne, ale wydaje się pozbawione smutków życie, poza śmiercią jego jedynego dziecka. Z dnia na dzień jego świat się wali – najpierw, gdy kilkunastoletni Charlie dostaje diagnozę (rak mózgu), a drugi raz wiele lat później, wraz z wiadomością o przymusowej przeprowadzce – miasto chce w tym miejscu wybudować przedłużenie autostrady. Filia firmy, w której od lat pracuje (pralnia Blue Ribbon) też ma być zburzona. Decyzja z góry zmusza wielu ludzi do przeprowadzki i rozpoczęcia nowego życia, do zmiany miejsca pracy, do opuszczenia domu, w którym możliwe, że żyli od urodzenia... Bart rozpoczyna samotną walkę, choć wie, że z góry jest skazany na przegraną.

Ostatni bastion Barta Dawesa przedstawia rozpacz i destrukcję, człowieka doprowadzonego do ostateczności. W tle snują się szara rzeczywistość i monotonna codzienność, idealnie dopełniające ten smutny obraz, jakim jest życie Dawesa. A nawet i to zostaje w pewnym momencie mu odebrane – szansa na powrót do domu, całus od żony i wieczór z drinkiem przy brzęczeniu telewizora staje się czymś nierealnym i przeszłym, gdy do 20 stycznia Bart jest zmuszony opuścić dom.

Bezlitosna wizja rzeczywistości, jaką rozciąga przed nami King, nie daje spokoju: jest do bólu prawdziwa, szara, bohaterowie – nieważne, czy zwykli obywatele, czy gangsterzy – są niedoskonali. Najlepsze jest, że nie sposób odgadnąć, w którym momencie Bart przekroczył granicę i stracił możliwość cofnięcia się, naprawienia błędów. W którym momencie do normalności wkrada się obłęd. W jednym momencie śledzimy człowieka bez perspektyw, monotonnego i szarego jak wielu innych, w drugim zaczynamy widzieć jego szaleństwo.

Ostatni bastion Barta Dawesa to depresyjna historia człowieka doprowadzonego do ostateczności przez bezlitosny system, to historia o destrukcji człowieka i powolnego zniechęcenia się do życia. Stephen King pisząc pod pseudonimem stworzył opowieść zupełnie inną niż większość swoich powieści, skupiającą się na monotonii i powolnym sięganiu dna przez bohatera. Mnie życie Barta Dawesa poruszyło, choć czy był jedynie zgorzkniałym, zrujnowanym człowiekiem, czy już szaleńcem – dalej nie wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...