czwartek, 28 listopada 2013

Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia | 2013

[The catching fire]
reżyseria: Frances Lawrence


Setki tysięcy fanów na całym świecie. Setki tysięcy sprzedanych książek. Igrzyska Śmierci, część pierwsza – dobra ekranizacja, mnóstwo sprzedanych biletów. Wszyscy czekali na premierę W pierścieniu ognia jak na szpilkach. Będzie dobrze? Czy zepsują film? A może wręcz przeciwnie, będzie jeszcze lepiej? Tyle pytań, a wszystkie odpowiedzi zawarte w dwu i półgodzinnym filmie.

Przyszłość, totalitarne państwo Panem. Wydawałoby się, że po wygraniu 74. Głodowych Igrzysk Katniss Everdeen i Peeta Mellark, cudem oboje będący zwycięzcami, powinni mieć zapewnione chociaż bezpieczeństwo swoje i swoich rodzin. O spokoju nawet nie marzą – wszyscy mieszkańcy dystryktów rok w rok będą obserwowali ich jako mentorów i zakochanych na zabój kochanków z Dwunastki. Stracili życie prywatne, ale przetrwali morderczą walkę na śmierć i życie i teraz ich rodziny mają dużo lepsze życie niż to wcześniejsze. Nie brakuje pieniędzy i codziennie mogą zjeść ciepły obiad. Pewnie byłoby to dla nich rajem. Ale nie jest.

W dystryktach wybuchają zamieszki i bunty. Katniss stała się zarzewiem rebelii, a jej broszka z kosogłosem – symbolem tego. Ludzie buntują się przeciw panującemu w Panem reżimowi, jednak prezydent Snow trzyma wszystko pod... powiedzmy, kontrolą. Tylu wściekłych ludzi nie da się opanować. Tylko Kotna, jako początek tego wszystkiego, byłaby w stanie opanować rozpoczynające się powstanie. Jednak miłość jej i Peety to jedynie gra, a mieszkańcy zauważają to. Jakiekolwiek przejawy prawdziwej Katniss powodują śmierć niewinnych ludzi. Bycie sobą to teraz największe zagrożenie. 75. Igrzyska rozpoczynają się zaraz po tournee, a Snow, by opanować bunt, postanawia na Ćwierćwiecze na trybutów wyznaczyć nie zwykłych ludzi, a Zwycięzców, którzy kiedyś już jako jedyni przeżyli krwawą walkę. Poprzednie Igrzyska to było jedynie przedszkole, w porównaniu do tego, co się będzie działo. A Katniss to jedyna Zwyciężczyni z Dwunastki...

Obsada W pierścieniu ognia wywołała we mnie dwa odczucia: pierwszym, kiedy zobaczyłam wybranych już stuprocentowo aktorów, była niechęć i przypuszczenie, że nie dadzą rady, drugim, już po seansie – poczucie popełnienia błędu, bo wbrew moim oczekiwaniom, spisali się wyśmienicie. Często tak bywa ze mną, że wątpię w sukces ekranizacji książek, później jednak nagle okazuję, że byłam w błędzie, i wcale jakoś mnie to nie przeszkadza. Ekranizacje powieści mają to do siebie, że różnią się od oryginału, czego nienawidzę. Rozumiem wycięcie pewnych scen, ale zmienianie czegokolwiek... Całkowicie jestem na nie! Na szczęście reżyser i scenarzysta W pierścieniu ognia nie popełnili tego błędu, jednak też nie zrobili wszystkiego idealnie.

Idealnie za to spisali się aktorzy. Jennifer Lawrence, która wydaje mi się naprawdę interesującą i wesołą aktorką, której trudno nie lubić, odegrała swoją rolę wyśmienicie. Ona była Katniss. Wciąż szokuje mnie pewna scena, gdzie ukazano moim zdaniem, jak wielki talent ma ona – kiedy Kotna, dowiedziawszy się strasznych wieści, płacze... A chwilę później w jej oczach płonie żądza mordu. To dosłownie sekundy, delikatna zmiana mimiki, którą ciężko zauważyć – a jakie skrajne emocje. Woody Harrelson zaś, którego nie mogę nie wspomnieć – uwielbiam go – ponownie wcielił się w rolę pijaka-mentora Haymitcha. Chciał dobrze, wyszło jak zawsze. Czyli jeszcze lepiej! :)
Reszta (bo tak właśnie dzielę obsadę, na Jennifer, Woody'ego i resztę, z wyszczególnieniem Sama Claflina (Finnick) i Lynn Cohen (Mags)). Prawdą jest, że to Jennifer, Sam i Lynn zagarnęli całe show dla siebie. I to wcale nie jest złe – wyszło genialnie. Lynn może jednak nie tak bardzo, jednakowoż dla mnie była tak idealną, tak pocieszną i uroczą staruszką, że nie sposób było jej nie obdarzyć sympatią i nie zwracać na niej uwagi. A Sam Claflin? Drodzy Czytelnicy, Finnick Odair, czarujący uśmiech, piękne umięśnienie i ten charakter – jak tu gościa nie polubić?

Pamiętacie scenę podczas bankietu przed 75. Głodowymi Igrzyskami, kiedy organizator Plutarch Heavensbee rozmawia z Katniss i przypadkiem pokazuje jej swój zegarek, przypadkiem sprawdzając godzinę? A potem przypadkiem okazuje się, że arena jest jednym wielkim zegarem? Osoby, które obejrzały jedynie film, pewnie nie pamiętają wymienionego przeze mnie pierwszego wydarzenia. Trudno im się dziwić – nie było go w filmie. Usunięciem tej sceny jestem najbardziej zawiedziona, gdyż według mnie Katniss dzięki temu odkryła zagadkę areny. Bolało mnie też, chociaż nie jestem sadystką, że tak szybko odkryli zastosowanie tej dziwnej, malutkiej rzeczy – sączka. Jednak to jestem w stanie zrozumieć; czas w filmie był ograniczony, chociaż znalazłoby się parę zbędnych, aczkolwiek ciekawych scen.

Z miejsca chciałabym powiedzieć, że mimo iż fanką mody nie jestem, zakochałam się w absolutnie wszystkich strojach panny Everdeen. Nie wiem, kto je projektował (szkoda, że nie Cinna), ale były one absolutnie zjawiskowe! Nie mogłam się napatrzeć na każdy z nich, od stroju Katniss w Dwunastce, podczas tournee, po płonący strój w czasie jazdy rydwanem. I oczywiście suknia ślubna. Cinna, jak wiemy – uwaga, spoiler – przypłacił życie za tę kreację, która po „spaleniu” stała się strojem kosogłosa, symbolu buntu. Ta scena... była piękna.

Kiedy film wywołuje dużo emocji, jest dla mnie dobrym filmem. To, co czułam podczas seansu, emocje, które mną targały... Trudno je opisać. Mimo że dobrze wiedział, co się stanie, ekranizacja i tak zaskakuje. Nie tyle wiernością książce, co wykonaniem. Chciałabym przejść się do osób odpowiedzialnych za efekty specjalne i uścisnąć im dłonie, bo to, co wykonali, to był czysty majstersztyk. Akcja filmu rozgrywa się w przyszłości, ale wszystko wyglądało przerażająco pięknie, prawdziwie. Francis Lawrence wie, co zrobić, żeby wbić w fotel widza albo wycisnąć z niego łzy. W pierścieniu ognia, chociaż dużo brutalniejsze, bardziej krwawe i poważniejsze od pierwszej części, jest w stanie wywołać wodospad łez. Scena z trującą mgłą... Nie byłam w stanie nic powiedzieć po tym.

Coldplay swoim kawałkiem „Atlas” podbił moje serce, zresztą nie pierwszy raz. Szkoda, że nie mogłam posiedzieć w kinie do samego, samiutkiego końca, by na napisach końcowych wysłuchać tej piosenki. Utwór ten bardzo dobrze wpasował się w tematykę filmu, zakochałam się w nim od pierwszego usłyszenia, ale nie pasował do napisów końcowych po dość brutalnych, pełnych napięcia scenach – był zbyt wolny, zbyt spokojny, zbyt melancholijny, nie pasował mi po prostu do takiego momentu. „Who we are” Imagine Dragons również okazał się być świetny. Zresztą, trudno wybrać mi najlepsze piosenki – wszystkie zachwycały, mniej lub bardziej.


Warto poświęcić dwie i pół godziny na W pierścieniu ognia, warto iść do kina i wydać dwadzieścia złotych, by przeżyć te emocje i zobaczyć film na wielkim ekranie. Bardzo dobry film pełen zwrotów akcji, z małym naciskiem na romans, a w szczególności na trójkąt Kotna-Peeta-Gale, co jest zdecydowanym plusem. Facetom również może przypaść do gustu – więcej jest napięcia i krwi niż pocałunków, co wcale nie zmienia faktu, że i to, i to pojawia się w filmie. Ja, osobiście, jestem zachwycona efektywnością W pierścieniu ognia! Jeśli tak dalej pójdzie, to ja chcę już, zaraz natychmiast kolejną część, zwłaszcza po takim zakończeniu. Co z tego, że wiem, co się stanie – w końcu trylogia Igrzyska Śmierci jest jedną z moich ulubionych – jeżeli kolejna część będzie jeszcze lepsza albo chociaż na tym samym poziomie, warto. Naprawdę warto.

9 komentarzy:

  1. Kurka, a ja w kinie nie zobaczę z jednego prostego powodu - najpierw chce przeczytać książkową trylogię, a potem - ewentualnie - skusić się na ekranizacje, już na DVD ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz iść na maraton ze wszystkimi częściami przy okazji premiery trzeciej. :)

      Usuń
  2. Dla mnie film zagarnęła dla siebie Katniss, Haymitch, a poźniej dołączyli Johanna i Finnick. Stroje Katniss byly obłędne, szczególnie ta kosogłosowa. ,,W pierścieniu ognia" jest zdecydowanie lepsze od ,,Igrzysk śmierci", twórcy się postarali.

    SPOILER
    Scenę z zegarkiem Plutarcha mogli pozostawić, skoro i tak Katniss się z nim spotkała na przyjęciu. Nie rozumiem, czemu zarzucili ten pomysł.
    KONIEC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tego też nie rozumiem - przecież to tylko kilkusekundowe ujęcie zegarka! :)

      Usuń
  3. Na pewno obejrzę ekranizację drugiej części trylogii, chociaż nie nastawiam się na to, iż przebije wersję papierową. Tak jak było w przypadku "Igrzysk śmierci" - film spodobał mi się, ale jednak książka była lepsza. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka w większości przypadków jest lepsza (bywają wyjątki, ale jak rzadko!), nic jej nie przebije. Ale W pierścieniu ognia jest tuż-tuż za papierową wersją. :)

      Usuń
  4. jutro idę do kina :D zobaczymy, czy rzeczywiście naprawdę warto ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam w kinie chwilę po premierze. Film absolutnie wbija w fotel. Polecam gorąco, jeśli jeszcze ktoś nie widział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku IŚ są boskie i rzeczywiście 2 cz filmowa jest lepsza niż pierwsza.
    U mnie na blogu również o IŚ
    zakochanawtresci.blogspot.com zapraszam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...