Śpieszmy
się kochać wakacje, tak szybko odchodzą... Dwa miesiące minęły
jak oka mgnienie, kiedy, jak to możliwe? I co? I już dzisiaj
pierwszy września. A jutro rozpoczęcie roku dla wszystkich uczniów.
Nie licząc studentów, ale oni mają ciężej na studiach, więc to
się w jakiś sposób wyrównuje. To nie będzie typowe podsumowanie
wakacji, bo i po co? Wakacje to dwa miesiące różniące się od
innych miesięcy tym, że jest ciepło i można się wyspać. I
lenić. Chociaż w ciągu roku szkolnego też się leniłam i nie
stało się nic złego – ba! egzaminy poszły mi bardzo dobrze i
dostałam się do wymarzonej szkoły...
...
do której teraz boję się iść. Nie znam prawie nikogo. O tyle
dobrze, że rozpoczęcie dla klas pierwszych jest godzinę wcześniej,
czyli będę otoczona panikującymi (lub nie) tak jak ja
pierwszakami. :D Ale wciąż... wciąż się boję. Chciałabym
trafić na fajną klasę, której nie zapomnę. Wiecie, taką zgraną,
żeby była miła atmosfera. :)
Dobrze,
teraz najważniejsze: książki. Książek czytałam sporo.
Przynajmniej tak sądzę. Porównując ich miesięczną liczbę – z
roku szkolnego i z wakacji – w wakacje dałam czadu z tym całym
czytaniem. :) Jedenaście recenzji, czternaście przeczytanych
książek, jedna manga i jeden film. Nieźle jak na mnie, lenia
patentowanego z licencją na lenienie się. Ponadto wzięłam udział
w zabawie zakładkowej, przeprowadziłam wywiad z przemiłą Gesą
Schwartz, a także napisałam co nieco o nowym Dwunastym Doktorze.
A
co z najlepszymi? Zawsze są najlepsi! I najgorsi, niestety, też.
W
lipcu i sierpniu bez wątpienia triumfowała „Pieczęć
ognia” Gesy Schwartz. Książka naprawdę warta
przeczytania dla takich miłośników fantastyki, jak ja! Namówiłam
do jej zakupu już jedną osobę i namawiać będę dalej, o ile
tychże namawianych osób preferencje książkowe będą odpowiednie.
Najgorszą zaś... uch, ciężko wybrać, ciężko – ale chyba
będzie „Wyzwanie” Colleen Houck. I to przez te
piękne figury geometryczne, a zwłaszcza nieśmiertelne trójkąty!
Całkiem
niedawno byłam na „Darach
Anioła: Mieście Kości” w
kinie. Swoje wrażenie opisałam tutaj.
Tego dnia w Łodzi odbył się również Cosplay
Walk 2013,
w którym uczestniczyłam. Wielu przechodniów patrzyło na nas
dziwnie – wiecie, mnóstwo ludzi we włosach we wszystkich kolorach
tęczy, w dziwnych ciuchach, z kocimi uszami, z bronią albo z
żółto-pomarańczowymi rogami i niebieską skórą. Nie rozumiem,
co w nas było tak dziwnego! :)
Nie
pozostaje nic innego, jak czytanie książek w drodze do i ze szkoły.
Tym razem będę mogła to robić, bo muszę dojeżdżać do szkoły
do Łodzi. Chyba polubię komunikację miejską. :)
Ponowię
pytanie: VIII LO w Łodzi - ktoś chodzi/chodzić będzie? :3
Rozumiem Twój strach. Mam to samo :). Już tęsknię za moją starą klasą.
OdpowiedzUsuńTo ja przeczytałam trzy razy więcej książek od Ciebie :). Co jest wręcz cudem, bo nie miałam czasu. Ale za to jakoś nie mogę w bibliotece natrafić na "Pieczęć ognia", więc Ci zazdroszczę zapoznania się z tą historią :).
Cosplay Walk? Nie kojarzę... Na czym ta impreza polega?
Trzy razy więcej? Jej, gratuluję! :D
UsuńCosplay Walk to ... hm, przejście ulicami w przebraniach (czyli cosplayach (costume-play)) z japońskich anime i mang. :) Jedyne, co musisz zrobić, to przyjść i dobrze się bawić. :D Wiem, że w kilku miastach co roku robili takie Cosplay Walki. Są też Zombie Walki, czyli to samo, tylko trzeba być przebranym za zombie. :D
Orzekam, iż Twój nowy wygląd bloga jest bardzo zacny. Klikałabym lubię to.
OdpowiedzUsuńAch to LO <3 Moją klasę już poznałam na testach językowych, a przed nimi bardziej stresowałam się towarzystwem niż samymi testami xD Ale okazało się, że to ludzie na poziomie, mili, serdeczni, ze wspaniałymi zainteresowaniami... Słowem: jest MEGA! :3
Ach, dziękuję, dziękuję, przyjmuję mentalne "Lubię to!". :)
UsuńJa nie miałam testów językowych. Żałuję, że będąc w LO zanieść dokumenty nie zrobiłam zdjęcia listy uczniów w mojej klasie. :D Wtedy chociaż poznajdowałabym ich na fejsie czy coś. XD
Cieszę się, że masz fajną klasę. Liceum Politechniki Łódzkiej, tak? :3