Musisz
wykonywać rozkazy. Każdy jeden. Nawet ten okrutny. Powinnaś
dziękować swemu panu za to, że teraz twoje życie ma cel: służyć
mu. Nienawidzisz go całym sercem za te wszystkie okrucieństwa,
których się dopuścił. Jednak czy... czy mogłabyś go pokochać?
Swojego ciemiężyciela? I to w dodatku z wzajemnością? To nie
mogłoby skończyć się szczęśliwie w świecie Aszarte, gdzie pan
ma być panem, a służący – niewolnikiem.
A
jeśli wydostałabyś się z niewoli – czy ponownie nauczyłabyś
się żyć? Uśmiechnąć? Przestać być na każdy rozkaz?
Arina
wiedzie ciężkie życie niewolnika. Niegdyś należała do potężnego
rodu magów, jednak zniewolona, już prawie nic nie pamięta ze swego
dawnego życia. Jej codzienność opiera się na wykonywaniu swoich
obowiązków, a nocami... noce są najgorsze. Zwłaszcza kiedy pan
Azarel nie ma humoru i perwersyjną przyjemność sprawia mu
zadawanie jej bólu. Arina znosi to bez słowa sprzeciwu, taki jest
jej cel – służyć. Jednak los bywa przewrotny, a miłość –
ślepa...
Pierwszym,
co zauważyłam, był bardzo bogaty język. Czytało się świetnie,
a słowa były idealnie dobrane, ale coś mi nie pasowało – było
po apokalipsie, uderzeniach meteorytów. Powróciło niewolnictwo.
Jest rok, o ile dobrze odczytuję mapę zamieszczoną na końcu
książki, 2052, a język, jakim posługują się postaci jest...
przestarzały. Dla nas, teraz, w 2013 roku. Na początku
przeszkadzało mi to, iż Arina wraz z Anną odbywały konwersację
takimże oto językiem. W przyszłości! Z czasem przyzwyczaiłam się
do tego i teraz uważam, że to był dobry zabieg, by pokazać, że
Ziemia cofnęła się w rozwoju. Nie tylko powróciło niewolnictwo,
ale i język stał się... bogatszy. Nie ma „lol”, nie ma „iks
de”, nie ma „co ja pacze”, i ma to w sobie jakiś urok. Fantasy
osadzone w przyszłości przypominającej... dawne czasy, bo
średniowieczem ciężko to nazwać. Brzmi szalenie, owszem, ale jest
fantastyczne.
Czytuję
polskich autorów, którzy okazują się być lepsi niż kiedyś
przypuszczałam. Dlatego też będąc w księgarni i widząc na
okładce książki polskie nazwisko, nie odkładam książki na półkę
z myślą Polskie? A fe, co to ma być? Jednak
autorka Niewolnicy jest sprytna i pisze pod
pseudonimem, dzięki czemu wiele osób nie skreśla książki ze
względu na pochodzenie – sama kiedyś tak robiłam i żałuję, bo
co polskie, nie jest złe. Wódka i Wiedźmin chociażby!
Czytając jednak Niewolnicę nie czułam tej
polskości, którą czuć w wielu innych książkach! W zasadzie,
gdybym nie wiedziała, że autorka to Polka, dałabym sobie rękę
uciąć, zapewniając, że to jest jakiś bestseller zza granicy! Tak
więc pochodzenie zostawmy, żebyście wy, drodzy Czytelnicy, nie
skreślili Niewolnicy. Bo to książka dobra, w której
można się zapaść i zapomnieć o Bożym świecie.
Trudno
mi opisać fabułę bez zdradzania ważnych informacji jej
dotyczących, które mogą zepsuć frajdę z poznawania strona po
stronie treści Niewolnicy. Przed ponad pięćset stron
bardzo wiele się dzieje. Ciągle jesteśmy świadkami życia Ariny,
które nie jest łatwe i często opisy dotyczące... zabaw jej pana
Azarela bywały... nie dla osób wrażliwych. Na szczęście ja do
takich nie należę. Mimo to po wszystkich okropieństwach, jakie
spotkały biedną Arinę, bardzo jej współczułam i autentycznie
cieszyłam się, kiedy tylko działo się jej coś dobrego. Bywają
książki, do których chcielibyśmy się przenieść – Hogwart,
Narnia... Niewolnica do nich nie należy,
przedstawia brutalny, tak bardzo... prawdziwy świat. Tak, wiem,
magia nie istnieje, ale... co by było gdyby? Gdyby powróciło
niewolnictwo, znane od zarania dziejów? Nic dobrego, uwierzcie mi.
W
pewnym momencie czytania, autorka zapewne będzie wiedziała, w
którym, przemknęło mi przez myśl, że jest ona istnym polskim
Georgem M.M. Martinem! :) I bynajmniej nie chodzi mi o rozbudowany
świat, w którym żyją bohaterowie – chociaż ten jest bardzo
ciekawą wizją post-apokaliptycznej Ziemi – a poniekąd o
postacie... Ekhem, już dobrze, nie będę zdradzała zawiłości
fabularnych i zwrotów akcji, które nie raz mnie zszokowały.
Jednakże w tym jednym momencie byłam całkowicie rozstrojona i nie
mogłam dokończyć czytania bez odłożenia książki i przemyślenia
wszystkiego, co się stało. Po prostu za bardzo zżyłam się z
bohaterami, z Ariną i Severio (jestem team Severio :)), z Anną,
Maxem, nawet z tym dupkiem Azarelem!
Podsumowując
mój dość chaotyczny wywód stwierdzam, że Niewolnicę uważam
za dobrą książkę. Ciężko znaleźć mi w niej jakieś wady prócz
faktu, iż nie nadaje się ona do relaksu, nie jest to lekka lektura
na letnie wieczory. Czytałam ją dość długo, robiąc sobie
przerwy, bo na jeden raz nie przeczytałabym jej. Właściwie,
mogłabym ją tak przeczytać, ale uszkodziłoby to moją psychikę,
bo w Niewolnicy dzieje się bardzo wiele i ciężko
byłoby mi układać sobie wszystko na bieżąco. Jest dużo różnych
wątków, zaskakujące zwroty akcji – tyle tego, że może to
naprawdę przytłoczyć Czytelnika. Osobom wrażliwym, nie lubiącym
okrucieństwa opisywanego bardzo dokładnie, odradzam
lekturę Niewolnicy. To naprawdę ciekawa, wciągająca
powieść, ale bardzo brutalna na początku. Niewolnica jest
również świetną książką dla osób, które dotychczas wyznawały
zasadę polskie=złe. Osobiście dla mnie to naprawdę dobra powieść.
Nie mogę doczekać kontynuacji, zwłaszcza po urwanym w takim
momencie zakończeniu – na szczęście drugi tom już „się
pisze”. :)
Zapraszam
na fanpage autorki: https://www.facebook.com/A.M.Chaudiere