niedziela, 8 lipca 2012

„Pałac Północy”; Carlos Ruiz Zafón


PAŁAC PÓŁNOCY, Carlos Ruiz Zafón

Kalkuta, 1932. Ben, wychowanek sierocińca St. Patrick, skończył już 16 lat - podobnie jak jego przyjaciele, będzie musiał opuścić dom dziecka i się usamodzielnić. W dniu pożegnalnej imprezy poznaje swoją rówieśniczkę Sheere i zabiera ją do Pałacu Północy na spotkanie tajnego stowarzyszenia, które założył wraz z przyjaciółmi. Gdy dziewczyna opowiada im tragiczną historię swojej rodziny, członkowie stowarzyszenia postanawiają jej pomóc w odnalezieniu legendarnego domu, który pojawia się w opowieści. Nie wiedzą, że właśnie natrafili na trop jednej z najpotworniejszych tajemnic Kalkuty. Płonący pociąg, dworzec widmo, ognista zjawa - to tylko niektóre elementy makabrycznej łamigłówki, którą przyjdzie im rozwiązać… Misja, która miała być niecodzienną przygodą, niebawem okazuje się śmiertelnie niebezpiecznym wyzwaniem.


Ognisty ptak”
Rozpoczynając lekturę „Pałacu Północy” nie znałam „Mariny” ani „Księcia mgły”, ani „Cienia wiatru”, ani nawet nie dane było mi przeczytać „Gry anioła”, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać po znanym ostatnio Carlosie Ruizie Zafónie. Często obijały mi się o uszy opinie o jego książkach – chyba nawet były to same pozytywy. Nie miałam szczególnej chęci poznania tajemnic Czarnego Miasta, ale nuda zrobiła swoje i kiedy tylko zaczęłam czytać, Kalkuta i jej mieszkańcy sprawnie wciągnęli mnie w wir pełen tajemnic i niedopowiedzeń.
W sierocińcu w Kalkucie kilkoro wychowanków zakłada Chowbar Society. Ben, Ian, Siraj, Seth, Michael, Roshan i Isobel przysięgają, że zawsze będą sobie pomagać. Jednak ostatnie spotkanie stowarzyszenia w rozpadającym się Pałacu Północy nie będzie ostatnim – Ben poznaje tajemniczą Sheere i zabiera ją na spotkanie. Warunkiem przyłączenia się do Chowbar Society jest opowiedzenie historii; Sheere więc opowiada tragiczną historię swojej rodziny i wspomina o domu swojego ojca, gdzieś tutaj, w Kalkucie. Członkowie postanawiają przedłużyć działanie stowarzyszenia, chcąc pomóc odnaleźć rodzinny dom Sheere.
Nagle wokół Bena zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Płonący pociąg pełen krzyczących dzieci, nagły wypadek dyrektora sierocińca St. Patrick, mrożąca krew w żyłach historia stająca się rzeczywistością. Ognista zjawa, która chce się zemścić. To jedynie najważniejsze elementy układanki, która miała być ostatnią przygodą Chowbar Society, a stała się niesamowicie niebezpiecznym wyzwaniem.
Przede wszystkim muszę przyznać, że brakowało mi takich przygodowych książek, gdzie nie romans i nie stworzenia takie jak wampiry czy wilkołaki są na pierwszym planie. „Pałac Północy” naprawdę wciągnął mnie w swój pełen tajemnic świat, a Chowbar Society ujęło różnorodnością członków. Każdy z nich miał swoją „chwilę sławy”, Ben, Ian i Sheere nie zepchnęli reszty na margines. Zagadka, którą mieli rozwiązać, również była interesująca, choć jeśliby się trochę pomyślało, jej część można by łatwo odszyfrować.
Styl pisania Zafóna bardzo przypadł mi do gustu. Wszystko opisane było lekko i zwięźle, ale z wspaniałymi opisami miasta, Pałacu Północy czy domu inżyniera. Autor odpowiednio dawkował napięcie i stopniowo odsłaniał rozwiązanie tajemnicy. Nagłe zwroty akcji nie pozwalały przerwać czytania – ciągle działo się coś ciekawego, ciągle pojawiały się nowe elementy układanki.
Autor na początku umieścił notkę, że chciał napisać książkę zarówno dla młodzieży, jak i dorosłych. „Pałac północy” rzeczywiście może być przeznaczony dla starszych osób, chociaż wydany jest w dziale literatury młodzieżowej. Kiedy ja piszę tę recenzję, moja mama właśnie poznaje Bena i resztę i jest naprawdę oczarowana – czyli rzeczywiście jest to książka dla każdego.
Śledzenie przygód Bena i reszty było dla mnie czystą przyjemnością. Jednak „Pałac Północy” nie stał się dla mnie książką, którą zapamiętam na bardzo długo; to był jedynie miło spędzony czas na świetnej, choć niebezpiecznej przygodzie Chowbar Society. Cóż, może i nie będę pamiętała tej pozycji, ale już autora na pewno – poluję na dzieła Carlosa Ruiza Zafóna w bibliotece i chce jak najszybciej poznać kolejne przygody i tajemnice spod jego pióra. Zachęcam wszystkich do jego twórczości, bo naprawdę warto i czas przeznaczony na czytanie z pewnością nie będzie stracony!
Polecam wszystkim poszukiwaczom przygód, a tymczasem ja zagłębiam się w „Światła września” :)

4 komentarze:

  1. Czytałam i podobało mi się, choć szału nie było jak np. przy "Marinie", czegoś mi zabrakło. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam, ale przyznaję, że Książę Mgły bardziej mi się podobał.;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Za dużo Zafona wokół mnie. Przeczytałam dwie jego powieści, z czym tylko jedna w miarę mnie zadowoliła. Na pewno nie teraz, ale może w przyszłości zapoznam się z kolejnymi pozycjami sygnowanymi jego nazwiskiem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tę książkę mam zamiar dopiero przeczytać. Niedawno skończyłam 'Marinę', która dostarczyła mi baaaardzo wiele pozytywnych emocji, ale opis 'Pałacu' też zachęca :) Zafon jest moim ukochanym pisarzem.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...