niedziela, 22 lipca 2012

„Światła września”; Carlos Ruiz Zafón


ŚWIATŁA WRZEŚNIA, Carlos Ruiz Zafón

Jest rok 1936, Simone Sauvelle po śmierci męża zostaje praktycznie bez środków do życia. Dzięki pomocy sąsiada udaje jej się dostać pracę jako ochmistrzyni normandzkiej rezydencji Lazarusa Janna, wynalazcy i właściciela fabryki zabawek. Pani Sauvelle wraz z dziećmi: 14-letnią Irene i młodszym Dorianem wyjeżdża do Normandii. Podczas pierwszej wizyty u gospodarza rodzina Sauvelle zostaje oprowadzona po części domu pełnego przedziwnych mechanicznych zabawek. Dowiaduje się również o dziwnej chorobie żony Lazarusa. Po pewnym czasie Irene zaprzyjaźnia się z Hannah, kucharką wynalazcy, dzięki której poznaje Ismaela. Kiedy Hannah zostaje odnaleziona martwa, Irene i Ismael postanawiają zgłębić tajemnicę jej śmierci. Aby tego dokonać, będą musieli rozwiązać szereg zagadek związanych z Lazarusem i jego żoną.


Doppelgänger”
Zaraz po skończeniu lektury „Pałacu Północy” sięgnęłam po „Światła września”, łaknąca kolejnych tajemnic i zagadek, więcej niewyjaśnionych zdarzeń i duchów. Zafón oczywiście mnie nie zawiódł!
Normandia. Madame Sauvelle po śmierci męża przeprowadza się wraz z córką Irene i synem Dorianem do Domu na Cyplu, by pracować jako ochmistrzyni u Lazarusa Janna – fabrykanta i wynalazcy, lubującego się w tworzeniu mechanicznych zabawek. Jego rezydencja Cravenmoore to labirynt pełen mechanizmów i – jak się okazuje – demonów przeszłości.
Kiedy dochodzi do morderstwa, Irene i Ismael za wszelką cenę chcą rozwikłać, kto jest mordercą. Nie wiedzą tylko, jak niebezpieczna będzie ta misja – doppelgänger pragnie zemsty na Lazarusie Jannie i jego żonie, a oni również mogą stać się ofiarą sobowtóra. Powoli odkrywając elementy tajemnicy fabrykanta, przeżyją przygodę, której nie zapomną – niekoniecznie w pozytywnym sensie.
Carlos Ruiz Zafón podbił moje serce „Pałacem Północy”, więc czym prędzej sięgnęłam po „Światła września”, ciekawa kolejnych tajemnic, jakie można wymyślić. Nie zawiodłam się, co więcej – przekonałam ostatecznie do jego twórczości i kiedy tylko wpadnie mi w łapki książka jego autorstwa, nie zawaham się jej przeczytać. „Światła września” bardzo ciekawie przedstawiają temat doppelgängera, cienia, prześladującego swojego właściciela. To zły duch-bliźniak, czarny charakter, jakiego potrzebuje prawie każda książka. W dodatku opowieści Lazarusa przedstawiające historie jego i cienia – a były takie dwie lub trzy, choć nie do końca zawsze zgodne z prawdą – niezwykle wciągały i pomagały poukładać sobie pewne fakty.
Autor oczywiście znów zachwyca swoim warsztatem. Pisze prosto i zrozumiale, ale jednocześnie wspaniale opisuje miejsca i wydarzenia i niesamowicie dawkuje napięcie. Fabuła co prawda czasem trochę zgrzytała i czasem nawet można by powiedzieć „nudziła”, ale każdy rozdział posiadał coś ciekawego. Starałam się samodzielnie poukładać elementy zagadki i większość rzeczy odgadłam, więc rozwój wydarzeń nie do końca mnie zaskoczył. Mimo tego, czytanie „Świateł września” było przyjemnością. Szczególnie ujął mnie klimat, jaki mają jego powieści – nastrojowy i tajemniczy.
Ogromną zaletą – znów – są bohaterowie. Przyjemni i sympatyczni, dobrze zarysowani, w żadnym razie nie płascy i „żyjący”, że tak to ujmę. Irene to dorastająca dziewczyna, która jest... zwyczajna. Po prostu jest dziewczyną jakich wiele. Jej młodszy brat Dorian zaś uwielbia rysować mapy i słuchać opowieści Lazarusa Janna, które później pomogą w rozszyfrowaniu zagadki. To naprawdę bystry dzieciak. Ismael jest zapalonym żeglarzem i uwielbia pływać na swojej łodzi i pokazywać Irene uroki miejsca, w którym zamieszkała. Opowiada „straszne” historie – o wraku pirackiego statku i o światłach września – żeby zaimponować Irene. On i ona odegrają ogromną rolę w fabule.
Minusem, dla mnie, okazał się list na początku książki adresowany do Irene, do którego musiałam wracać, aby sobie przypomnieć, o czym pisał Ismael. Nie chciałam wracać na początek książki zaraz po przeczytaniu ostatniej strony, ale żeby lepiej wszystko zrozumieć, musiałam. Mały minus, ale jednak.
Urokowi i magii „Świateł września” nie sposób się oprzeć. Już okładka zachęca do przeczytania, a treść, jeśli już zacznie się czytać, nie pozwala oderwać się od opisywanej historii. Carlos Ruiz Zafón jest naprawdę znany i nie bez powodu, bowiem opisuje ciekawe historie, które mogą spodobać się każdemu. Chciał, jak pisał we wstępie, by mogli je czytać i młodzież i dorośli. Potwierdzam, że mogą, gdyż „Światła września” wcześniej czytała moja mama i ją również zachwyciły losy Irene, Ismaela i tajemnica Lazarusa Janna. Naprawdę polecam, w szczególności osobom, które cierpią na niedobór tajemnic i zagadek. I proszę Was, uważniej patrzcie na swój cień. Kiedyś może się odczepić i chcieć się na Was zemścić...
Od tej chwili zaczynam zupełnie inaczej patrzeć na mój cień :)

4 komentarze:

  1. Czytałam Pałac Północy i Książę Mgły, więc jest tylko kwestią czasu, jak przeczytam Światła Września. Po twojej recenzji nastąpi to szybko.:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam takie książki;) Będę musiał nadrobić zaległości i przeczytać powieści tego autora.
    Pozdrawiam!;D

    OdpowiedzUsuń
  3. pomimo dobrej recenzji chyba się nie skusze, nie za bardzo lubię takie powieści,:) pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie zapoznałam się z żadną książką tego autora;(
    Niedługo zamierzam to zmienić;)
    Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...