Świat po wielkich eksplozjach. Szesnastoletnia Pressia mieszka w gruzach z innymi zmutowanymi, którzy ocaleli po Wybuchu. Partridge wychował się w sterylnej Kopule pośród nielicznych Czystych. Oboje uciekają. Pressia – przed poborem do militarnej organizacji, Partridge – przed ojcem tyranem. Ich spotkanie zmieni bieg historii Nowej Ziemi...
„私のフェニックス”*
O
„Nowej Ziemi” w Polsce nie było głośno, choć powinno, a
przynajmniej ja słyszałam tylko niewiele. Te naprawdę dobre
książki często nie rzucają się w oczy, a opowiadają piękne,
wciągające historie, które właściwie trzeba poznać. Jednak co
ważniejsze – dzieło Julianny Baggott nie tylko zalicza się do
tej grupy, ale też do pozycji przerażających. Przerażających
swoim realizmem.
Post-apokaliptyczna
wizja świata, niedaleka Przyszłość. W ostatnim czasie wiele
książek zaczyna się właśnie tak, aczkolwiek widać pewne zmiany
w tej pozycji – po serii wielkich, wyniszczających eksplozji
ludzie, którym nie udało się dostać do Nowego Edenu, wielkiej
Kopuły, stopili się z przedmiotami, zwierzętami, a nawet osobami,
towarzyszącymi im w dniu Wybuchu. Ci nieszczęśnicy wydają się
pogodzeni ze swoim losem, lecz i tak reagują różnie na nowe fakty
dotyczące końca świata.
Tacy
jak Bradwell doszukują się winnych po drugiej stronie barykady. Dla
niego jesteśmy „my”, nieszczęśnicy, i „oni”, Czyści z
Kopuły. Chłopak snuje teorie spiskowe, jakoby planowano od dawna
ten scenariusz końca świata i że do Nowego Edenu dostali się
tylko Najwspanialsi i Najbystrzejsi, a także – nie ukrywajmy –
ci najbogatsi. Ludzie pokroju Pressi Belze żyją, nie wadząc
nikomu, nie obnoszą się ze swoimi bliznami i zdeformowaniami, po
ukończeniu szesnastego roku ukrywają się przed OPR-em, jednostką
tyranizującą świat poza Kopułą. Przykładem jest organizowany
przez nich Szał Śmierci, który przeżyć mogą jedynie
najsilniejsi. Pressia żyje z dziadkiem i jej życie jest monotonne
do czasu pojawienia się Czystego...
Partridge
uciekł z Kopuły, chcąc uciec przed ojcem tyranem i odnaleźć
matkę, która według jego ojca zmarła – chłopak wierzy, że
żyje i że zostawiła mu wskazówki, jak się do niej dostać.
Spotkanie z Pressią i Bradwellem pomaga mu dowiedzieć się więcej
o sytuacji poza jego dotychczasowym małym światem. Niedługo potem
cała trójka wyrusza na poszukiwania matki Partridge'a, mając za
wskazówki wisiorek z łabędziem, życzenia urodzinowe i bajkę o
łabędzicy i złym królu. To właśnie oni zmienią bieg historii
Nowej Ziemi...
Książka
ta niewątpliwie posiada wiele zalet. Przede wszystkim, jest gruba i
obfita w zwroty akcji, chociaż bardziej domyślni czytelnicy mogą,
podobnie jak ja, rozgryźć parę zagadek wcześniej od bohaterów.
Ponadto nie można się nudzić, czytając ją. Coraz to nowsze
wskazówki, ciekawe, wciągające przygody bohaterów... Jedna z
lepszych książek, jakie czytałam. Dodatkowo plusem dla mnie –
miłośniczki Japonii :) - były wszelkie nawiązania do Kraju
Kwitnącej Wiśni, często pojawiające się w książce. Taki
smaczek, który tylko umilił czytanie.
Jednak
żadna książka nie jest idealna. Główną wadą była trochę
niedopracowana fabuła pod koniec książki. W przełomowym momencie
dla mnie zaczęło się trochę psuć, a akcja straciła prędkość,
choć to wydaje się mieć uzasadnienie – wytłumaczenie całej
sytuacji może trochę zwolnić tempo. To mój główny zarzut wobec
„Nowej Ziemi”. No i jeszcze nie mogłam sobie wyobrazić głowy
lalki zamiast dłoni, lecz to pewnie dlatego, że cała reszta
wydawała się taka realna, a hybrydy ludzi z przedmiotami,
zwierzętami czy innymi ludźmi... niekoniecznie.
Najwspanialsi
byli jednak bohaterowie. Nietuzinkowi, z wadami i zaletami,
niekoniecznie idealni; w żadnym wypadku nie płascy. Pressia,
Partridge i Bradwell to największy atut całej serii „Świat po
Wybuchu”. Jeśli pojawią się w drugiej części – a zgaduję,
że tak będzie – z niecierpliwością będę śledziła ich losy
do samego końca.
„Nowej
Ziemi” nie mogłam przestać czytać. W równym stopniu mnie
wciągnęła, co przeraziła taką wizją końca świata.
Zdecydowanie nie jest to książka dla bardzo wrażliwych osób –
opisy ucinania palców, stopionych ciał czy wycinania różnych
rzeczy z szyi mogą nie spodobać się każdemu. Czuję, że jeszcze
wrócę do tej pozycji nie raz, chociaż po przeczytaniu byłam
wstrząśnięta wizją końca świata. Od przeczytania „Igrzysk
śmierci” tak się nie czułam.
Zdecydowanie
jest to pozycja godna polecenia. Taki scenariusz świata spokojnie
mógłby się ziścić. Osoby lubujące się w dystopiach i końcach
świata nie powinny być obojętne. Miłośnicy twórczości Suzanne
Collins w „Nowej Ziemi” mogą znaleźć te same emocje, co w
„Igrzyskach śmierci”. A cała reszta powinna przeczytać tę
książkę, żeby wiedzieć, by nie trzymać w dłoni lalki, kiedy ma
nadejść koniec świata :). Ja tymczasem z niecierpliwością czekam
na dalsze losy Pressi Belze!
*
Watashi no Fenikkusu (jap.), Mój Feniks; cytat str. 212
Świetny trailer do "Nowej Ziemi" :)
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Egmont! :)
Ta książka mnie do siebie przyciąga, więc pewnie w najbliższym czasie ją przeczytam.:D
OdpowiedzUsuńKsiążkę miałam dzisiaj w łapkach, niestety brak kasy zmusił mnie do wyjścia z Empiku bez niej. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Uwielbiam tę książkę - jest niesamowita!
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy powstaje naprawdę mnóstwo książek, których fabuła opiera się na post-apokaliptycnej wiji świata. Autorom takich pozycji coraz trudniej jest zachować oryginalność, co zniechęca mnie do sięgania po ich książki. Najlepszą pozycją tego typu, jaką przeczytałam, jest "Intruz" Stephanie Meyer, który jak na razie wydaje mi się bezkonkurencyjny.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być ciekawa, ale nie przepadam za książkami, które opowiadają o świecie po apokalipsie, więc raczej spasuję ;)
OdpowiedzUsuń