czwartek, 16 czerwca 2011

„Mroczny sekret”; Libba Bray

Międzyświat – miejsce inne niż wszystkie”

Coraz więcej zostaje wydawanych pozycji toczących się w czasach epoki wiktoriańskiej, często z fantastycznymi i nadnaturalnymi elementami. Taką właśnie książką jest „Mroczny sekret” autorstwa Libby Bray, który zyskał niemałe grono czytelników. Otwierająca trylogię „Magiczny krąg” powieść przeniesie was do czasów dawnego Londynu, kiedy to damy nosiły ciężkie halki i spódnice, a padające z ich ust przekleństwo było skandalem na ogromną skalę. Okres panowania królowej Wiktorii charakteryzował się nienagannymi manierami, wymyślnymi sukniami i wymagającymi szkołami dla młodych dziewcząt.
Właśnie do takiej szkoły po tragicznym morderstwie matki trafia Gemma Doyle. Akademia Spence ani trochę nie zyskała jej sympatii, ponadto tamtejsze uczennice bezustannie pogardzają ludźmi z mniejszym majątkiem niż ich, jak na przykład cichą, spokojną zazwyczaj Ann, która jako stypendystka po ukończeniu szkoły będzie musiała w niej pracować. Panują tam surowe zasady – dziewczęta uczą się między innymi tańców, manier, sztuki i muzyki, codziennie także uczęszczają na nieszpory. Gemma z początku czuje się tam niezręcznie, całe życie bowiem spędziła w Indiach, gdzie nie było tak rygorystycznie. Teraz musi uważać co i jakim tonem mówi i co robi, bo nawet najmniejszy błąd mógłby zepsuć jej reputacje w Londynie. W wyniku ciągu pewnych zdarzeń zapoznaje się bliżej z Ann oraz z Felicity i Pippą, które wcześniej należały do wymienionych wyżej „dręczycielek” słabszych.
Gemma jednak nie mówi im, że nawiedzają ją realistyczne wizje, w jednej z których widziała śmierć własnej matki, ani też że znalazła w jaskiniach dziennik Mary Dowd, opisujący niezwykłe miejsce – międzyświat, w którym ponoć rządził tajemniczy Zakon. W końcu i tak by się dowiedziały, ale dziewczyna stara się to ukrywać tak długo, jak tylko może. Dzięki zapiskom znalezionym w jaskini, a po części także magii we krwi głównej bohaterki, wszystkie cztery trafiają do wspaniałej krainy. Zapewne wszystko byłoby piękne, gdyby nie Kirke, jedna z członkiń Zakonu, która pragnęła posiąść całą moc zaklętą w Runach Wyroczni. Teraz Gemma, Ann, Felicity i Pippa będą musiały ją pokonać i odnaleźć ukryte członkinie, bo tylko to może uratować międzyświat.
Libba Bray doskonale przedstawiła życie młodych dziewcząt w ówczesnych czasach i Londyn za panowania królowej Wiktorii. Zaskoczeniem dla mnie było pierwsze wrażenie Gemmy o stolicy Anglii – nie było to idealne miejsce, ale ciągle zachmurzone, pełne deszczu miasto, gdzie nie żyła tylko i wyłącznie arystokracja z nienagannymi manierami, ale byli też zwinni kieszonkowcy, slumsy czy bezdomni. Pokazała, jak to naprawdę wyglądało i że tam nie było wcale tak pięknie, jak sobie wyobrażałam. Wydarzenia rozgrywające się na tle wiktoriańskiego Londynu były zaskakujące, a sam opis niezwykłego międzyświata niezwykle działający na wyobraźnię.
Brakło mi niestety języka używanego w tamtejszych czasach. Niektóre wypowiedzi tak mnie zdumiały, że zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy aby na pewno powiedziano by tak w dziewiętnastym wieku. Jednak sam pomysł na fabułę i niezwykle barwne opisy miasta w zupełności rekompensują nie do końca odpowiedni styl.
Co to byłaby za książka dla młodzieży, jeśli nie występowałby wątek miłosny? Potwierdzam, że wątek taki jest, ale tak bardzo subtelny, że czasami w ogóle go nie zauważałam. Ujął mnie hinduski chłopiec należący do Rakshana, który dołączył do Cyganów i miał pilnować Gemmy. Kartik sprawiał często, że uśmiechałam się do książki bez większego powodu – wystarczyło, że powiedział coś, co niegodne byłoby powiedzieć w tamtych czasach damie, albo że po prostu się pojawiał w pewnych zabawnych momentach. Co do Gemmy – była silna i ciągle miała nadzieję, że będzie dobrze i że uratuje międzyświat. Była też taka inna od tamtejszych dziewcząt uczących się w Spence; potrafiła podstawić nogę czy skłamać w żywe oczy dyrektorce, byleby uratować przyjaciółkę od skandalu. Mogłabym nawet powiedzieć, że „nie dawała sobie w kaszę dmuchać”. Walczyła o swoje do końca i nie traciła wiary.
„Mroczny krąg” to ponad trzysta stron niekończących się zaskakujących zdarzeń, niezwykłej magii międzyświata i wiktoriańskiego Londynu. To także wspaniała książka, która pozwala odetchnąć po ciężkim dniu, ale do ambitnej literatury niestety nie należy.
Polecam głównie fanom lekkiej i niewymagającej fantastyki, wielbiciele powieści z akcją w epoce wiktoriańskiej też nie powinni czuć się zawiedzeni. Ja osobiście spędziłam miło czas i z pewnością sięgnę po kontynuację.

2 komentarze:

  1. Od jakiegoś czasu ta książka chodzi za mną

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, tak dobrze mówisz o tej książce... na dodatek akcja toczy się w epoce wiktoriańskiej, za którą przepadam... szkoda, że nie wystawiłaś swojej punktowej oceny, żeby bardziej zobrazować poziom powieści, ale zapewne w przyszłości sięgnę po nią ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...