
Fenomenalny
thriller psychologiczny – to właśnie głosi napis w kółku na
okładce, który przyciąga wzrok. Tak samo zresztą jak cała
okładka, tytuł i opis książki, umiejętnie przywołujące na myśl
coś niepokojącego, niebezpiecznego, powodującego dreszczyk. Fani
tego gatunku mogliby już zacierać rączki na myśl o lekturze
powieści Michelle Richmond, jednak dla mnie określanie jej mianem
thrillera jest co najmniej mylące.
Młode
małżeństwo rozpoczynające nową drogę życia zostaje członkami
tajemniczego Paktu, który w teorii ma na celu zacieśnienie ich
relacji i dbanie o małżonka, w rzeczywistości zaś zasady rządzące
Paktem i inne małżeństwa należące do Paktu okazują się dużo
bardziej niebezpieczne niż Jake i Alice przypuszczali.
Oceniając
I że cię nie opuszczę w kategoriach thrillera
psychologicznego, nie mogę powiedzieć nic pozytywnego. Po prostu ta
powieść całkowicie nie wpisuje się w moją wizję thrillera,
który powinien niepokoić, powinien mieć jakiś dreszczyk emocji, a
skoro gatunek narzuca skupienie się na psychice bohatera, powinno
być to zrobione zdecydowanie bardziej umiejętnie – bo niestety,
dla mnie narracja pierwszoosobowa to nie jest dość, by pokazać
dobrze psychikę bohatera. Tymczasem I że cię nie opuszczę sceny,
które rzeczywiście mogłyby w jakikolwiek sposób wskazać na
podany na książce gatunek, ma dwie, może trzy. Z czego jedna jest
lekko niepokojąca, ale kompletnie nie ma żadnych konsekwencji, a
dwie są całkowitym przeciwieństwem, skokiem na głęboką wodę,
rzeczą tak nagłą i zaskakującą po długiej, żmudnej i nudnej
fabule opisującej życie codzienne, że… są wręcz absurdalne i
karykaturalne; ba!, wyglądają jak wprost wyciągnięte z Roku 1984
Orwella czy Nowego wspaniałego świata Huxleya.
Gdyby
książkę reklamowano jako obyczajówkę z elementami thrillera,
pewnie moja ocena byłaby mniej negatywna. Bo to dobrze napisana
powieść obyczajowa, przedstawiająca kilka miesięcy z życia pary,
która dopiero uczy się, jak żyć jako małżeństwo. Wątek Paktu przez całą powieść się
przewija, prawie do samego końca jednak nie zdaje się tak ważny,
by wybił się przed codzienność bohaterów. Wątek ten koegzystuje
z życiem nowożeńców, ale dopiero na koniec powieści zaczyna
pełnić funkcję fabułotwórczą. Jest to powodem mojego uznania I
że cię nie opuszczę raczej za ciekawą powieść obyczajową z
elementami dreszczyku, gdzie poza dwiema scenami nie musimy się bać,
że to będzie za bardzo brutalne i niepokojące. Pojawia się
natomiast kluczowy dla mnie problem w takiej sytuacji – nie lubię
powieści obyczajowych, nużą mnie i staram się ich unikać, a
sięgając po I że cię nie opuszczę oczekiwałam
fenomenalnego thrillera psychologicznego i powieść nie sprostała
moim oczekiwaniom.
Dlatego
też polecić książki Michelle Richmond nie mogę, ale jeśli
lubicie wątki obyczajowe, które przeplatają się z tymi
niepokojącymi, o lekkim zabarwieniu thrillera, to może jest to
akurat powieść dla Was?
Recenzja
we współpracy z wydawnictwem Otwarte.