Historia pisze ciekawe scenariusze — a mnie zawsze fascynowała historia Anglii, Imperium Brytyjskiego czy nawet rzymskiego jeszcze Londinium. I właśnie taką tematykę podejmują trzy autorki: Cynthia Hand, Brodi Ashton i Jodi Meadows, tworząc w Mojej Lady Jane alternatywną wersję przejęcia władzy i utracenia jej dziewięć dni później przez pierwszą (dobrowolnie wybraną) królową Anglii, tytułową lady Jane Grey. Mamy więc Anglię pod rządami Tudorów, mamy królewskie intrygi i fortele, mamy młodziutką Jane nieprzygotowaną na objęcie tronu, umierającego króla Edwarda VI i konflikt wśród ludu. Konflikt jednak zupełnie inny niż go pamiętamy...
Wielka
Brytania podzielona jest konfliktem nie na podłożu religijnym, tak
jak wiemy z historii. Chociaż jest wspominany Henryk VIII i jego
żony, to jednak Anglicy podzielili się na dwie frakcje:
Nieskalanych i Zmiennokształtnych. Ci ostatni to ludzie mający
osobliwą umiejętność zmiany samego siebie w jakieś zwierzę. Ci
pierwsi zaś pragną nieskalanej tymi czarami Anglii. Jane
interesują książki, a nie tron; woli zgłębianie wiedzy od
sprawowania władzy. Ale jej kuzyn Edward VI zachorował na krztusiec
i jego dni są policzone, a potomka nie ma... Więc decyduje się
przekazać koronę szesnastoletniej Jane. Wcześniej jednak zmusza ją
do małżeństwa z synem lorda Dudleya (który umiejętnie
manipuluje, by ugrać coś dla siebie z tej sytuacji), dotkniętego klątwą... Nie tą, którą dotknięci są wszyscy
Dudleyowie (klątwa wielgachnych nosów!), ale... Cóż. Mąż Jane
Grey jest koniem. Ihaaa!
Narratorami
jest trójka bohaterów: tytułowa Jane, Gifford Dudley (w skrócie
G) oraz Edward VI. Wszyscy są młodzi i nieokrzesani, momentami
naiwni. Pomimo obcowania z dworem królewskim w taki czy inny sposób,
wciąż dają nabierać się na różne intrygi, a tych wśród ludzi
króla zawsze jest mnóstwo. Magia, pierwsze miłostki,
nieporozumienia, absurdalne sytuacje — wszystko to spotyka naszych
bohaterów w trakcie akcji. Autorki nie szczędzą im kłopotów, z
którymi trio musi sobie poradzić samodzielnie (lub z niewielką
pomocą innych bohaterów: pewnej lisicy czy... Marii Stuart!), by
nie tylko uciec śmierci, ale też odzyskać należny Edwardowi tron,
a tym samym unieważnić decyzję o spaleniu na stosie wszystkich
Zmiennokształtnych.
Autorki
mają „moje” poczucie
humoru, dlatego Moja Lady Jane to był jeden wielki absurd i
zabawa z historią, którą zaśmiewałam się cały czas. Bo jak
inaczej można powiedzieć o takich rozwiązaniach fabularnych, jak
mąż-koń czy klątwa wielkich nosów? Chociaż widać tutaj, jak
dobrze przygotowały się autorki do napisania tej powieści (co same
wskazują w nielicznych momentach, gdy pokazują swoją obecność w
tekście), to jest to jedna wielka manipulacja faktami historycznymi
i naginanie ich do swojego widzimisię. Jednocześnie wszystko, co
powinno być sztywne i pełne konwenansów, jest napisane po prostu
„z jajem”. Kocham bezczelną Jane, kocham równie upartego G.
(chociaż dodanie jak osioł niezbyt by pasowało, bo przecież
jest koniem), naiwnego, infantylnego nieco Edwarda VI i całą resztę
ferajny. Z własnej winy wplątali się w wielką intrygę,
która sprawi, że będą galopować przygodzie naprzeciw.
Moja
Lady Jane nie jest dla każdego. Takie zmienianie historii w coś
bardziej fantastycznego, ginącego w oparach absurdu, nie każdemu
przypadnie do gustu. Jest
magia, jest przygoda, jest groźba śmierci wisząca nad bohaterami,
jest rodzina królewska; są dworskie intrygi i aranżowane
małżeństwa, i zabawni, choć modelowi bohaterowie: to takie typy,
które często powtarzają się w powieściach czy filmach, co
podkreślają również klisze — ale w tym wypadku, znając
konwencję, w jakiej piszą autorki, i biorąc pod uwagę, jak
szalony jest opisywany pomysł, to klisze nie irytują, a jedynie
stawiają wszystko w innym świetle (czyli po prostu bawią jak
cholera).
Kocham
Moją Lady Jane, bo:
1.
Jest o rodzinie królewskiej, Tudorach, życiu na dworze i bazuje na
historii Anglii.
2.
Humor, którym jest przesycona, to „mój” humor: nieco
absurdalny, trochę czarny, trochę zakrawający na szaleństwo. Z
fabułą komponuje się idealnie.
3.
Poznałam masę żartów o koniach.
Jest
to seria, która będzie kontynuowana, ale przerażonych tym, że
rozpoczynają kolejną serię, uspokajam: kolejne tomy łączyć
będzie jedynie bohaterka o imieniu Jane. Nie będzie dalszych losów
Jane Grey ani G, nie wrócimy do tudorskiej Anglii. Będzie za to
Jane Eyre w tomie drugim i Calamity Jane w tomie trzecim (już czuję
ten klimat i rewolwery!).
A
teraz z kopytka galopujcie do księgarni bądź na Empik.com, jeśli
zainteresowała was ta bezczelna, ale całkowicie prawdziwa,
pokręcona historia Jane!
Recenzja we współpracy z wydawnictwem SQN, a ja dumnie patronuję tej powieści! ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz