poniedziałek, 17 lipca 2017

„Moja Lady Jane” Cynthia Hand, Jodi Meadows, Brodi Ashton


Historia pisze ciekawe scenariusze — a mnie zawsze fascynowała historia Anglii, Imperium Brytyjskiego czy nawet rzymskiego jeszcze Londinium. I właśnie taką tematykę podejmują trzy autorki: Cynthia Hand, Brodi Ashton i Jodi Meadows, tworząc w Mojej Lady Jane alternatywną wersję przejęcia władzy i utracenia jej dziewięć dni później przez pierwszą (dobrowolnie wybraną) królową Anglii, tytułową lady Jane Grey. Mamy więc Anglię pod rządami Tudorów, mamy królewskie intrygi i fortele, mamy młodziutką Jane nieprzygotowaną na objęcie tronu, umierającego króla Edwarda VI i konflikt wśród ludu. Konflikt jednak zupełnie inny niż go pamiętamy...

Wielka Brytania podzielona jest konfliktem nie na podłożu religijnym, tak jak wiemy z historii. Chociaż jest wspominany Henryk VIII i jego żony, to jednak Anglicy podzielili się na dwie frakcje: Nieskalanych i Zmiennokształtnych. Ci ostatni to ludzie mający osobliwą umiejętność zmiany samego siebie w jakieś zwierzę. Ci pierwsi zaś pragną nieskalanej tymi czarami Anglii. Jane interesują książki, a nie tron; woli zgłębianie wiedzy od sprawowania władzy. Ale jej kuzyn Edward VI zachorował na krztusiec i jego dni są policzone, a potomka nie ma... Więc decyduje się przekazać koronę szesnastoletniej Jane. Wcześniej jednak zmusza ją do małżeństwa z synem lorda Dudleya (który umiejętnie manipuluje, by ugrać coś dla siebie z tej sytuacji), dotkniętego klątwą... Nie tą, którą dotknięci są wszyscy Dudleyowie (klątwa wielgachnych nosów!), ale... Cóż. Mąż Jane Grey jest koniem. Ihaaa!

Narratorami jest trójka bohaterów: tytułowa Jane, Gifford Dudley (w skrócie G) oraz Edward VI. Wszyscy są młodzi i nieokrzesani, momentami naiwni. Pomimo obcowania z dworem królewskim w taki czy inny sposób, wciąż dają nabierać się na różne intrygi, a tych wśród ludzi króla zawsze jest mnóstwo. Magia, pierwsze miłostki, nieporozumienia, absurdalne sytuacje — wszystko to spotyka naszych bohaterów w trakcie akcji. Autorki nie szczędzą im kłopotów, z którymi trio musi sobie poradzić samodzielnie (lub z niewielką pomocą innych bohaterów: pewnej lisicy czy... Marii Stuart!), by nie tylko uciec śmierci, ale też odzyskać należny Edwardowi tron, a tym samym unieważnić decyzję o spaleniu na stosie wszystkich Zmiennokształtnych.


Autorki mają „moje” poczucie humoru, dlatego Moja Lady Jane to był jeden wielki absurd i zabawa z historią, którą zaśmiewałam się cały czas. Bo jak inaczej można powiedzieć o takich rozwiązaniach fabularnych, jak mąż-koń czy klątwa wielkich nosów? Chociaż widać tutaj, jak dobrze przygotowały się autorki do napisania tej powieści (co same wskazują w nielicznych momentach, gdy pokazują swoją obecność w tekście), to jest to jedna wielka manipulacja faktami historycznymi i naginanie ich do swojego widzimisię. Jednocześnie wszystko, co powinno być sztywne i pełne konwenansów, jest napisane po prostu „z jajem”. Kocham bezczelną Jane, kocham równie upartego G. (chociaż dodanie jak osioł niezbyt by pasowało, bo przecież jest koniem), naiwnego, infantylnego nieco Edwarda VI i całą resztę ferajny. Z własnej winy wplątali się w wielką intrygę, która sprawi, że będą galopować przygodzie naprzeciw.

Moja Lady Jane nie jest dla każdego. Takie zmienianie historii w coś bardziej fantastycznego, ginącego w oparach absurdu, nie każdemu przypadnie do gustu. Jest magia, jest przygoda, jest groźba śmierci wisząca nad bohaterami, jest rodzina królewska; są dworskie intrygi i aranżowane małżeństwa, i zabawni, choć modelowi bohaterowie: to takie typy, które często powtarzają się w powieściach czy filmach, co podkreślają również klisze — ale w tym wypadku, znając konwencję, w jakiej piszą autorki, i biorąc pod uwagę, jak szalony jest opisywany pomysł, to klisze nie irytują, a jedynie stawiają wszystko w innym świetle (czyli po prostu bawią jak cholera).

Kocham Moją Lady Jane, bo:
1. Jest o rodzinie królewskiej, Tudorach, życiu na dworze i bazuje na historii Anglii.
2. Humor, którym jest przesycona, to „mój” humor: nieco absurdalny, trochę czarny, trochę zakrawający na szaleństwo. Z fabułą komponuje się idealnie.
3. Poznałam masę żartów o koniach.

Jest to seria, która będzie kontynuowana, ale przerażonych tym, że rozpoczynają kolejną serię, uspokajam: kolejne tomy łączyć będzie jedynie bohaterka o imieniu Jane. Nie będzie dalszych losów Jane Grey ani G, nie wrócimy do tudorskiej Anglii. Będzie za to Jane Eyre w tomie drugim i Calamity Jane w tomie trzecim (już czuję ten klimat i rewolwery!).


A teraz z kopytka galopujcie do księgarni bądź na Empik.com, jeśli zainteresowała was ta bezczelna, ale całkowicie prawdziwa, pokręcona historia Jane!


Recenzja we współpracy z wydawnictwem SQN, a ja dumnie patronuję tej powieści! ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...