W
sieci umysłów było ciekawą przygodą -- misja, jaką musiało
wypełnić trio fantastycznych, młodych bohaterów, wciągała i nie
pozwalała oderwać się od lektury. Przewrotne zakończenie tylko
zaostrzało apetyt na więcej. Tym więcej jest Reguła myśli,
kontynuacja historii Michaela, Sary i Brysona. Kontynuacja
zdecydowanie zaniżająca poprzeczkę i wymuszająca pytanie: Jamesie
Dashnerze, co się stało?
Michael
jest tworem, stworzonym i dotychczas egzystującym w wirtualnej
rzeczywistości. Po dotarciu na koniec Ścieżki, chłopak budzi się
w obcym mieszkaniu, w obcym ciele, jak się okazuje -- niejakiego
Jacksona Portera. To Kaine przeniósł jego świadomość w ciało
kogoś innego, umożliwiając mu życie na Jawie. Nie zamierza jednak
zostawić chłopaka samemu sobie: rozpoczyna pościg za Michaelem. Po
co mu chłopak? Co planuje? Michael nie ma pojęcia, ale wie jedno --
światu i jemu samemu grozi olbrzymie niebezpieczeństwo, a jedyną
szansą na uratowanie przynajmniej siebie jest odnalezienie na Jawie
Sary i Brysona.
Ta
książka była o niczym -- z taką myślą zakończyłam lekturę
Reguły myśli. Niby działo się dużo, bohaterowie ciągle się
przemieszczali i mieli jakieś zadania, ale... ciężko mi streścić,
o czym była ta powieść od momentu, w którym Michael postanawia
odnaleźć przyjaciół. Jest kilka wątków równie niewnoszących
nic ciekawego do fabuły i na tym się kończy. Brakowało mi
jakiegokolwiek celu -- poza znalezieniem Sary i Brysona, co nie trwa
przez całą powieść -- czegoś, co byłoby zapalnikiem kolejnych
działań. Tak naprawdę trójka bohaterów biegała w kółko,
odwiedziła parę miejsc i... następuje koniec książki.
Brakowało
mi jasnego pomysłu na fabułę. Wydaje się, że Dashner nie do
końca wiedział, w którym kierunku iść z tą historią. W efekcie
mamy nieciekawą kontynuację, która dla osób lubiących pierwszy
tom będzie znośna, ale nie bez wielu wad. Reguła myśli to taki
zapychacz między akcją a akcją, a przynajmniej mam nadzieję, że
James Dashner zaplanował konkretnie, co będzie w trzecim tomie, i
że nie będzie to nudny zbitek niepotrzebnych scen. Reguła myśli
mogłaby mieć sto stron, gdyby skupić się na nadrzędnym wątku
walki z Kainem. Całą resztą są wydarzenia momentami intrygujące,
lecz rzadko wnoszące cokolwiek do fabuły. Gdyby ich nie było,
byłoby równie zrozumiale.
Reguła
myśli to jedno wielkie rozczarowanie pomimo kilku zaledwie momentów,
kiedy rzeczywiście można było wciągnąć się w akcję. Początek
i koniec, bardzo w stylu Dashnera, zaskakują, i na tym elementy
zaskoczenia się kończą. Autor rozdrobnił się, bohaterowie
trafili do błędnego koła i owszem, ciągle coś się działo, z
tym że trudno opowiedzieć, co. Bo od razu się zapomina. Problemem
Reguły myśli jest właśnie nieskupienie się na czymś konkretnym, a taki konkret był świetnym fundamentem pierwszego tomu. W tego typu powieści
dla młodszej młodzieży liczy się cel, jaki osiągnąć mają
bohaterowie, a tego w przypadku Reguły myśli określić
jednoznacznie się nie da.
Liczę
na poprawę w kolejnym tomie. I mam nadzieję, że Dashner wróci do
formy.
Recenzja
we współpracy z wydawnictwem Albatros
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz