wtorek, 7 sierpnia 2012

„Błękit szafiru”; Kerstin Gier

BŁĘKIT SZAFIRU, Kerstin Gier

Błękit Szafiru to już drugi tom Trylogii czasu. Gwendolyn i Gideon zapatrzeni w siebie wrócili właśnie z początku XX wieku. Ale sprawy tylko się skomplikowały. Czy Strażnicy mają rację uznając Lucy i Paula za przestępców, czy też może mylą się w swej wierności Hrabiemu de Saint Germain? Gwendolyn jako jedyna zdaje się mieć wątpliwości. Uczucia Gideona do Gwen wystawione zostają na najpoważniejszą próbę… Podróże w czasie, niebezpieczeństwa, miłość… Trylogia czasu cię pochłonie. Czerwień Rubinu jest już dostępna. Błękit Szafiru trzymasz w dłoni. Zieleń Szmaragdu pojawi się niebawem…

Rubin krąg zamyka”
Czerwień rubinu” Kerstin Gier swego czasu podbiła rynek książkowy, a pozytywnych recenzji nie było końca. Kiedy w końcu w moich łapkach znalazła się druga część trylogii, z równie piękną i przyciągającą wzrok okładką, nie mogłam się doczekać poznania dalszych losów Gwendolyn i Gideona. Podróże w czasie to niezwykle rozległy temat i autorka miała wielkie pole do popisu, które dobrze wykorzystała. Jednakże nie zapomnijmy, że Trylogia czasu wciąż pozostaje romansem – ciekawym i wciągającym, ale jednak. A romansów jest naprawdę dużo na księgarnianych półkach.
Akcja „Błękitu szafiru” zaczyna się w momencie zakończenia pierwszej części. Gwendolyn i Gideon wracają do swoich czasów po burzliwej wyprawie do przeszłości. Po wielu instrukcjach ze strony chłopaka – nic nie mów, tylko potakuj; po prostu siedź cicho, ja będę mówił – Strażnicy przesłuchują ich z przebiegu wyprawy, podczas której pojawili się zdrajcy Lucy i Paul. Wszyscy Strażnicy wierzą w ich złe intencje, a Gwen wciąż ma wątpliwości.
Jednak dziewczyna nie ma wiele czasu na rozmyślania, bowiem w ciągu kilku dni musi nauczyć się większości rzeczy, których nauka zabrała Chalotte całe życie. Kroki menueta, etykieta, dyganie, podawanie dłoni do pocałunku, polityka, historia i fechtunek, a przede wszystkim najtrudniejsza umiejętność – posługiwanie się wachlarzem. W dodatku Gideon zaczyna ją denerwować, raz uśmiechając się szeroko i ucząc kroków tańca w ciemnej piwnicy, w towarzystwie kuzynki zielonej sofy, raz patrząc na nią z gniewnym wyrazem twarzy i rozbrajająco stwierdzając, że czuć od niej papierosy, choć miała nie wychodzić z piwnicy. Gwen albo ma przy nim nogi z waty, albo ma ochotę go porządnie walnąć. Cóż, taki już urok Gideona.
Czy Gwendolyn podoła rozmowie z hrabią de Saint-Germain? Czy nie zbłaźni się podczas soiree? Czy odkryje w końcu intencje Lucy i Paula? Na czym polega moc kruka z przepowiedni? I... czy Gideon naprawdę ją kocha?
Choć „Czerwień rubinu” czytałam dość dawno i na początku opornie szło mi przypominanie wszystkich nazwisk i członków organizacji Strażników, to w końcu ogarnęłam wszystkich bohaterów – i tych złych, i tych dobrych. Akcja obejmuje zaledwie dwa czy trzy z już niezbyt normalnego życia Gwen, nie licząc oczywiście przeskoków w czasie o kilkadziesiąt lat :). „Romans jest – ale tak naprawdę to jeszcze go nie ma” pisałam w recenzji pierwszego tomu. Teraz natomiast wątek romantyczny stał się widoczny i udokumentowany czynami już na samym początku powieści.
Nasza bohaterka dostała w „Błękicie szafiru” pupila – demona-gargulca, Xemeriusa. Choć to właściwie on przyczepił się do Gwen, ale okazał się niezwykle pomocy, bowiem niewidoczny i niesłyszalny dla wszystkich prócz niej, mógł szpiegować i Strażników, i Gideona podczas spotkań z Charlotte. I wie, co to rydykiul. Jest bohaterem drugoplanowym, ale jeśli miałabym wybrać ulubioną postać z Trylogii czasu, byłby to właśnie Xemerius. To najbardziej pozytywna postać, o której czytałam w ostatnim czasie. Jeśli na mojej drodze stanąłby taki demon, zdecydowanie zgodziłabym się na kupno kota. Kolejnego. :)
Jeśli zaś chodzi o resztę ferajny, Gwendolyn pozostała niezmieniona, autorka skoncentrowała się na Gideonie. Choć to nie on jest narratorem, można się dowiedzieć o nim więcej niż w poprzednim tomie. Bohaterowie są największą zaletą całej trylogii, tuż po pomyśle na podróże w czasie i kamieniu szlachetnym dla każdego z dwunastu podróżników. Autorka stworzyła wszystkich bardzo plastycznych i nietuzinkowych, widać również, że wiele czasu poświęciła bohaterom drugoplanowym, którzy nie robili tylko za tło dla romansu Gwen i Gideona.
Wadę zauważyłam jedną – zamiast trzech tomów, dość cienkich, by przeczytać jedną część w jeden, góra dwa dni, można by z całej trylogii stworzyć opasłe tomiszcze, które zawierałoby całą historię Gwendolyn – od samego początku, do samego końca. Niestety, w takim wypadku jednak nie powstałyby te cudowne okładki. Nie dość, że nieźle prezentują się na półce, to jeszcze przyciągają wzrok. Najbardziej lubię właśnie okładkę „Błękitu szafiru”. To oko jest nieziemskie.
Moja opinia o trylogii pozostaje niezmieniona. „Błękit szafiru” nie dość, że utrzymał poziom poprzedniego tomu, to właściwie jeszcze go podwyższył. Akcja zdecydowanie nabrała tempa i mam nadzieję, że kontynuacja i zakończenie mnie nie zawiedzie. Ale ufam Kerstin Gier, że zakończy to idealnie. Wciąż jednak nie mogę uwierzyć, że autorka pochodzi z Niemiec, bo większość książek, które uwielbiam są brytyjskie lub amerykańskie. Już nigdy, przenigdy nie wstrzymam się przed przeczytaniem książki, „bo jest niemiecka”. :)
Zdecydowanie polecam. Podróże w czasie to szalenie interesujący temat, który Kerstin Gier ciekawie ujęła. Sądzę, że wielu osobom powinno się spodobać.

6 komentarzy:

  1. A ja jeszcze pierwszej części nie przeczytałam :C

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tę serię, trójka jest nieziemska, polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam:) Seria obłędna, zdecydowanie najwięcej dzieje się w części trzeciej.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście czytałam i również sądzę, że ta część jest nawet lepsza od poprzedniej xd Dopiero niedługo zabieram się za kolejną część, ale jestem pozytywnie nastawiona, w końcu to świetna seria ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Tym bardziej muszę się wreszcie wziąć za pierwszy tom serii, który już chyba od roku czeka u mnie na półce...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...