BŁĘKIT
SZAFIRU, Kerstin Gier
Błękit Szafiru to już drugi tom Trylogii czasu. Gwendolyn i Gideon zapatrzeni w siebie wrócili właśnie z początku XX wieku. Ale sprawy tylko się skomplikowały. Czy Strażnicy mają rację uznając Lucy i Paula za przestępców, czy też może mylą się w swej wierności Hrabiemu de Saint Germain? Gwendolyn jako jedyna zdaje się mieć wątpliwości. Uczucia Gideona do Gwen wystawione zostają na najpoważniejszą próbę… Podróże w czasie, niebezpieczeństwa, miłość… Trylogia czasu cię pochłonie. Czerwień Rubinu jest już dostępna. Błękit Szafiru trzymasz w dłoni. Zieleń Szmaragdu pojawi się niebawem…
„Rubin
krąg zamyka”
„Czerwień
rubinu” Kerstin Gier swego czasu podbiła rynek książkowy, a
pozytywnych recenzji nie było końca. Kiedy w końcu w moich łapkach
znalazła się druga część trylogii, z równie piękną i
przyciągającą wzrok okładką, nie mogłam się doczekać poznania
dalszych losów Gwendolyn i Gideona. Podróże w czasie to niezwykle
rozległy temat i autorka miała wielkie pole do popisu, które
dobrze wykorzystała. Jednakże nie zapomnijmy, że Trylogia czasu
wciąż pozostaje romansem – ciekawym i wciągającym, ale jednak.
A romansów jest naprawdę dużo na księgarnianych półkach.
Akcja
„Błękitu szafiru” zaczyna się w momencie zakończenia
pierwszej części. Gwendolyn i Gideon wracają do swoich czasów po
burzliwej wyprawie do przeszłości. Po wielu instrukcjach ze strony
chłopaka – nic nie mów, tylko potakuj; po prostu siedź cicho, ja
będę mówił – Strażnicy przesłuchują ich z przebiegu wyprawy,
podczas której pojawili się zdrajcy Lucy i Paul. Wszyscy Strażnicy
wierzą w ich złe intencje, a Gwen wciąż ma wątpliwości.
Jednak
dziewczyna nie ma wiele czasu na rozmyślania, bowiem w ciągu kilku
dni musi nauczyć się większości rzeczy, których nauka zabrała
Chalotte całe życie. Kroki menueta, etykieta, dyganie, podawanie
dłoni do pocałunku, polityka, historia i fechtunek, a przede
wszystkim najtrudniejsza umiejętność – posługiwanie się
wachlarzem. W dodatku Gideon zaczyna ją denerwować, raz uśmiechając
się szeroko i ucząc kroków tańca w ciemnej piwnicy, w
towarzystwie kuzynki zielonej sofy, raz patrząc na nią z gniewnym
wyrazem twarzy i rozbrajająco stwierdzając, że czuć od niej
papierosy, choć miała nie wychodzić z piwnicy. Gwen albo ma przy
nim nogi z waty, albo ma ochotę go porządnie walnąć. Cóż, taki
już urok Gideona.
Czy
Gwendolyn podoła rozmowie z hrabią de Saint-Germain? Czy nie
zbłaźni się podczas soiree? Czy odkryje w końcu intencje
Lucy i Paula? Na czym polega moc kruka z przepowiedni? I... czy
Gideon naprawdę ją kocha?
Choć
„Czerwień rubinu” czytałam dość dawno i na początku opornie
szło mi przypominanie wszystkich nazwisk i członków organizacji
Strażników, to w końcu ogarnęłam wszystkich bohaterów – i
tych złych, i tych dobrych. Akcja obejmuje zaledwie dwa czy trzy z
już niezbyt normalnego życia Gwen, nie licząc oczywiście
przeskoków w czasie o kilkadziesiąt lat :). „Romans jest – ale
tak naprawdę to jeszcze go nie ma” pisałam w recenzji pierwszego
tomu. Teraz natomiast wątek romantyczny stał się widoczny i
udokumentowany czynami już na samym początku powieści.
Nasza
bohaterka dostała w „Błękicie szafiru” pupila –
demona-gargulca, Xemeriusa. Choć to właściwie on przyczepił się
do Gwen, ale okazał się niezwykle pomocy, bowiem niewidoczny i
niesłyszalny dla wszystkich prócz niej, mógł szpiegować i
Strażników, i Gideona podczas spotkań z Charlotte. I wie, co to
rydykiul. Jest bohaterem drugoplanowym, ale jeśli miałabym wybrać
ulubioną postać z Trylogii czasu, byłby to właśnie Xemerius. To
najbardziej pozytywna postać, o której czytałam w ostatnim czasie.
Jeśli na mojej drodze stanąłby taki demon, zdecydowanie
zgodziłabym się na kupno kota. Kolejnego. :)
Jeśli
zaś chodzi o resztę ferajny, Gwendolyn pozostała niezmieniona,
autorka skoncentrowała się na Gideonie. Choć to nie on jest
narratorem, można się dowiedzieć o nim więcej niż w poprzednim
tomie. Bohaterowie są największą zaletą całej trylogii, tuż po
pomyśle na podróże w czasie i kamieniu szlachetnym dla każdego z
dwunastu podróżników. Autorka stworzyła wszystkich bardzo
plastycznych i nietuzinkowych, widać również, że wiele czasu
poświęciła bohaterom drugoplanowym, którzy nie robili tylko za
tło dla romansu Gwen i Gideona.
Wadę
zauważyłam jedną – zamiast trzech tomów, dość cienkich, by
przeczytać jedną część w jeden, góra dwa dni, można by z całej
trylogii stworzyć opasłe tomiszcze, które zawierałoby całą
historię Gwendolyn – od samego początku, do samego końca.
Niestety, w takim wypadku jednak nie powstałyby te cudowne okładki.
Nie dość, że nieźle prezentują się na półce, to jeszcze
przyciągają wzrok. Najbardziej lubię właśnie okładkę „Błękitu
szafiru”. To oko jest nieziemskie.
Moja
opinia o trylogii pozostaje niezmieniona. „Błękit szafiru” nie
dość, że utrzymał poziom poprzedniego tomu, to właściwie
jeszcze go podwyższył. Akcja zdecydowanie nabrała tempa i mam
nadzieję, że kontynuacja i zakończenie mnie nie zawiedzie. Ale
ufam Kerstin Gier, że zakończy to idealnie. Wciąż jednak nie mogę
uwierzyć, że autorka pochodzi z Niemiec, bo większość książek,
które uwielbiam są brytyjskie lub amerykańskie. Już nigdy,
przenigdy nie wstrzymam się przed przeczytaniem książki, „bo
jest niemiecka”. :)
Zdecydowanie
polecam. Podróże w czasie to szalenie interesujący temat, który
Kerstin Gier ciekawie ujęła. Sądzę, że wielu osobom powinno się
spodobać.
Wspaniała seria :)
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze pierwszej części nie przeczytałam :C
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę serię, trójka jest nieziemska, polecam:)
OdpowiedzUsuńCzytałam:) Seria obłędna, zdecydowanie najwięcej dzieje się w części trzeciej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oczywiście czytałam i również sądzę, że ta część jest nawet lepsza od poprzedniej xd Dopiero niedługo zabieram się za kolejną część, ale jestem pozytywnie nastawiona, w końcu to świetna seria ^^
OdpowiedzUsuńTym bardziej muszę się wreszcie wziąć za pierwszy tom serii, który już chyba od roku czeka u mnie na półce...
OdpowiedzUsuń