Jest rok 2029. Adam, Sara i mała Mia są wreszcie razem, ale ciągle uciekają. Wyczuwają wokół siebie rosnące zagrożenie. Adam widzi w oczach ludzi numery – daty śmierci. Mia ma także dar. Podczas pożaru zmieniła swój numer. Czy to znaczy, że może każdemu ukraść jego numer i życie? Co będzie, gdy znajdzie się ktoś, kto chciałby żyć wiecznie.
„Złodziej
żyć”
Jem
widziała numery – daty śmierci – w oczach ludzi. Jej syn Adam
odziedziczył po niej tę zdolność, dodatkowo jednak mógł
zobaczyć powód śmierci. Sara miała sny związane z przyszłością,
wizje niedalekiego Chaosu. Czy Mia potrafi kraść numer każdemu?
Jaki dar będzie miało jeszcze nienarodzone dziecko Sary? „Numery:
Przyszłość” odpowiedzą na to pytanie.
Po
ucieczce i chaosie można już tylko czekać, co przyniesie
przyszłość. Adam i Sara dwa lata po wydarzeniach z „Chaosu”,
mieszkają w lesie i ciągle uciekają; nie mogą zaznać spokoju.
Wśród ocalałych z katastrofy chłopak jest uważany za bohatera,
który ostrzegł ich przed końcem świata. Ludzie przetrwali, ale
miasta są w rozsypce. Wszyscy żyją w lasach, osadach, budują
obozy, mieszkają w cudem ocalonych gospodarstwach. Anglia jest
niebezpiecznym miejscem w tych czasach. I Adam dobrze o tym wie.
Sara
nie chce już uciekać. Jej brzuch ciągle rośnie i niedługo
urodzi, ponadto musi opiekować się małą Mią. Kiedy już znaleźli
schronienie na dłużej i przyjaciół, władze upominają się o
Adama. Chcą stworzyć lepsze państwo – tak się tłumaczą, tylko
czy na pewno? Saul jest bezwzględny i zrobi wszystko, by zwabić
„bohatera” do swojej siedziby. Zagadką pozostaje mała Mia –
czy potrafi kraść życie, numer, każdemu? Czy to oznacza, że
życie wieczne jest możliwe? Czy Sara, jej ukochany i dwie córeczki
– w tym jedna nienarodzona – odnajdą spokój w takich
niebezpiecznych czasach?
„Numery:
Przyszłość” zostały zepsute przez Rachel Ward. W moim odczuciu
trzecia część tej niesamowitej trylogii pisana była, byleby tylko
zakończyć całą historię i zarobić jak najszybciej więcej
pieniędzy. Sam pomysł na widzenie dat śmierci był niesamowity –
wspominałam o tym nie raz. Intrygują mnie takie rzeczy i dlatego
seria wywarła na mnie duże wrażenie. Wrażenie, które trzeci tom
zepsuł bezpowrotnie. Już do końca będę czuła niedosyt, bo
zakończenie tej historii jest chyba najgorsze z możliwych. Nie chcę
bardzo krytykować książki, ponieważ posiada również zalety, ale
dla mnie na pierwszy plan jednak wysunęły się wady.
Przede
wszystkim rzucił mi się w oczy brak pomysłu na fabułę. Z
początku zaczęło się ciekawie – Adam jest bohaterem dla wielu
ludzi; razem z Sarą obozują w lesie, bowiem w pewnym sensie
nastąpił koniec świata i większość miast zostało zniszczonych.
Jednak w momencie, w którym do ich pozornie spokojnego życia na
uboczu wkracza Saul, wszystko się sypie. Potem „Numery:
Przyszłość” tracą obecną od pierwszego tomu magię. To już
właściwie nie to samo, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy aby
na pewno pisała to ta sama Rachel Ward, która wprowadziła mnie w
świat Jem i Pająka, Adama i Sary. Przez ten nieszczęsny ostatni
tom cala seria straciła w moich oczach. I czasem nudziła. Ale być
może tylko wyolbrzymiam fakty.
Nie
chcę przedstawić „Numerów” jako ogromny zbiór wad. Wtedy
powinny być zatytułowane „Jak nie pisać książek”. Moje
nadzieje się ziściły i znalazłam kilka światełek w tunelu.
Najważniejszym dla mnie był styl autorki – nadal prosty w
odbiorze i bardzo młodzieżowy, jednak tym razem nieco dojrzalszy;
ten styl potrafi trafić do czytelnika. Podobały mi się również
zmiany narracji. Tak jak w poprzednim tomie, rozdziały pisane są z
perspektywy Adama i Sary.
Jeśli
chodzi o trylogie, zauważyłam pewną prawidłowość w większości
– co nie znaczy we wszystkich – tego typu seriach. Pierwsza część
jest zaledwie wprowadzeniem do fabuły, druga zazwyczaj cichnie i nie
ma fajerwerków, trzecia zaś... W trzeciej części autorzy
zazwyczaj wspinają się na wyżyny swoich pisarskich umiejętności.
I jest świetnie. „Numery” wychodzą poza znany mi schemat.
Pierwsze dwa tomy są niesamowite, ostatni psuje ogólne wrażenie.
Z
treścią „Numerów: Przyszłość” radziłabym zapoznać się
jedynie naprawdę wielkim, wielkim miłośnikom Rachel Ward.
Naciągana fabuła i okropne zakończenie, którego wolałabym nie
znać, raczej nie spodobają się każdemu. Lepiej w wyobraźni
dopisać swój własny epilog. Po tej książce nie spodziewajcie się
fajerwerków.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Wilga! :)
PS Byłam na Igrzyskach Śmierci! Film genialny, niewiele scen pozmieniano. Kto nie był, to raz-dwa do księgarni po trylogię, a potem do kina! ^^ Niedługo opiszę swoje wrażenia. Forever Team Haymitch <3.
Musze zdobyć serię Numery ;D A IŚ naprawdę świetny film, zgadzam się, chociaż swoje niedoskonałości też miał.
OdpowiedzUsuńCałą serię mam w planach ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam całą serię i ta część rzeczywiście była najgorsza;/
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko pierwszą część, która bardzo mi się podobała, ale nie planuję kontynuowania czytania serii :)
OdpowiedzUsuń