piątek, 6 maja 2011

„Miasto Kości”; Cassandra Clare

„[...] że kochać to niszczyć i że być kochanym to znaczy zostać zniszczonym.”
Miasto Kości, Cassandra Clare

„Miasto Kości” wyszło spod pióra, lub może raczej klawiatury, debiutującej Cassandry Clare i otwiera ono cykl o Darach Anioła. Pierwsza część od razu zdobyła wielu czytelników i ciągle wywołuje entuzjazm wśród młodzieży. Ja spojrzę jednak na powieść bardziej krytycznym okiem i przekonam się, czy moje początkowe wrażenie się nie zmieniło, bowiem przeczytałam książkę trzeci już raz.
Pisarka wprowadza akcję już w pierwszym rozdziale, nie pisze długich wstępów opisujących główną bohaterkę, ale od pierwszych stron wrzuca nas w sam środek porywających wydarzeń i w wir słów. Narracja trzecioosobowa pozwala poznać prawie każdego z ważniejszych bohaterów, przez co możemy poznać zachowania każdego z nich. Obserwujemy wkraczanie Clary do zupełnie innego świata, kiedy całe jej życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Jednak czy dziewczyna zechce je z powrotem naprostować? Nastolatka jakich wiele – szczególnie w utartych książkowych schematach – nagle, o dziwo!, dowiaduje się o istnieniu zupełnie innego świata, do którego mieszkańców możemy wliczyć Nocnych Łowców, wampiry, wilkołaki i faerie. Jednakże Cassandra Clare pokazuje to w sposób nietypowy i ciekawy, intrygujący. Jest to świat, który nie jest idealny, nad którym zaczyna wisieć wojna.
Wracając do bohaterów. Autorka kreuje także Jace'a , który mimo wszystko zawrócił mi w głowie. Młody Nocny Łowca wprowadza w swój świat Clary, w dodatku jego sarkastyczne uwagi i zachowanie ciągle wywoływały na mojej twarzy uśmiech. Szczerzyłam się jak głupia, kiedy na stronie widniało jego imię. W Instytucie mieszka również rodzeństwo Lightwood – Isabelle i Alec, którzy naprawdę zyskali moją sympatię. Walczą z demonami razem z Jace'em i tworzą zgraną grupę; i choć często się kłócą, są rodziną i za siebie oddaliby życie. Simona, przyjaciela Clary, nie jest zbyt dużo w tej części, ale kiedy już się pojawiał, irytowałam się strasznie.
Trafiając do Instytutu, Clary nie zdaje sobie sprawy z powagi spraw. Wróg numer jeden Nocnych Łowców, Valentine, odradza się niczym feniks z popiołów i ponownie chce wywołać wojnę, którą pragnie także wygrać. Nie chcąc zdradzać zbyt wiele fabuły, napiszę tylko, że kolejne zdarzenia będą dla Was nie lada zaskoczeniem.
Akcja toczy się w zastraszającym tempie, każde wydarzenie pociąga za sobą kolejne. Cassandra Clare połączyła realia współczesnego Nowego Jorku z fantastycznym światem i równie fantastycznymi postaciami. Wszystko zostało opisane bardzo szczegółowo, obrazowo; ponad pięćset stron powieści to zaledwie kilkanaście dni. Z jednej sytuacji rodzi się nowa, jeszcze bardziej zaskakująca i intrygująca niż poprzednia. W jednej chwili jesteśmy w klubie Pandemonium, w następnej spotykamy Nocnych Łowców i odrywamy Wzrok, w jeszcze następnej staczamy walkę z demonem. I w końcu docieramy do ostatniej strony, gdzie widnieje spis rozdziałów. Z niedowierzaniem patrzyłam na reklamy innych książek na ostatnich kartkach książki, bowiem nie wierzyłam, że możliwe jest w tak krótkim czasie, tak szybko przeczytać książkę.
Mówiąc szczerze, byłam sceptyczna co do lektury tej pozycji, bowiem wprost nienawidzę opinii innych autorów na okładce, którzy zachwalają książkę. Nie podoba mi się taka reklama powieści. Był jeszcze jeden element, który zniechęcał, mianowicie okładka. Nie łatwiej byłoby po prostu zachować oryginalną, amerykańską, a nie robić coś, co nie zachęcało do kupienia? Cóż, nigdy nie zrozumiem polskich wydawnictw i pracujących tam grafików. I chyba nie chcę zrozumieć. Z tyłu umieszczono opis, zaledwie kilka zdań, w dodatku tajemniczych i nie nakreślających fabuły. To nawet dobrze, bo lubię mieć zaskoczenie podczas czytania. Niemałe wrażenie wywarła na mnie duża ilość patronujących portali. Ale uwierzcie, treść rekompensuje wszystko.
Reasumując, choć przeczytałam książkę już trzeci raz, nadal jest tak samo wspaniała. Wad dostrzegłam kilka, ale są tak małe, że nie warto o nich nawet wspominać, ale ja o jednej napisałam – postać Simona, która irytowała. Oczywiście tylko w moim mniemaniu, przecież każdy ma inny gust. To jest powieść powalająca oryginalnością, jest intryga, walka, miłość, fantastyczne istoty... Czyli wszystko, co powinno znaleźć się w pozycjach z gatunku paranormal romance. Może znajdą się w owej historii schematy, ale ja się nie dopatrzyłam żadnego prócz zwykłej dziewczyny, która nagle staje się niezwykła. Cassandra Clare pisze wspaniale i z pewnością sięgnę, a właściwie już sięgnęłam, po drugą i trzecią część; osiemnastego maja tego roku będzie miał premierę czwarty tom, który z pewnością także zakupię. Polecam każdemu, bez względu na wiek (moja mama przeczytała i jej się spodobało) oraz preferencje książkowe. Powinna spodobać się każdemu. No, może prawie.
Miasto Kości
City of Bones
Cassandra Clare
Stron 508
Wydawnictwo MAG
2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...