środa, 21 czerwca 2017

„Buntowniczka z pustyni” Alwyn Hamilton


Piasek po horyzont, palące słońce, brudne saloony i wszechobecna broń — to coś charakterystycznego dla Dzikiego Zachodu. W takim właśnie klimatycznym, choć zapomnianym przez świat miasteczku Dustwalk wychowuje się nastoletnia Amani Al'Hiza. Z drugiej strony mamy Sułtana władającego tym krajem, wielbłądy, karawany, i legendy i mity o Dżinach, wszystko to niczym wyjęte z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy. Połączenie dziwne, na pierwszy rzut oka zbyt kontrastowe, ale uwierzcie — Buntowniczce z pustyni pasuje idealnie.

Amani Al'Hiza nie ma prawa głosu. Nie ma prawa do niczego, bo urodziła się jako kobieta. Żyje w Dustwalk z surowym wujostwem, a jedyne, o czym marzy, to opuszczenie tego zapuszczonego miasta i wyruszenie do stolicy, gdzie ma zamiar rozpocząć nowe życie. Ale nie zrobi tego bez pieniędzy, a tych ma zdecydowanie za mało; decyduje się na wzięcie udziału w turnieju strzeleckim, który zmieni jej życie całkowicie. Pojedynek na celność, łapanie piaskowego, mitycznego Buraqui, gorączkowa ucieczka i ukrywanie poszukiwanego przez sułtańską armię zbiega to tylko początek jej własnej historii. Tej, o której byciu częścią marzyła tak długo.

Alwyn Hamilton łączy kulturę Dzikiego Zachodu z egzotycznym Wschodem w bardzo ciekawy sposób. Mamy tu hierarchię i mitologię inspirowaną wschodnią, mamy Sułtana i jego harem, niebezpieczną pustynię i karawany sunące wolno po gorącym piasku. Większość świata przedstawionego przywodzi na myśl Aladyna czy Szeherezadę. A jednak fabularnie przypomina western — mnogość broni, talent Amani do strzelania z rewolweru, bary przypominające saloony i chyba najbardziej kojarzący się mnie z Dzikim Zachodem motyw walki w pociągu, z różnych powodów wiozącym coś dla bohaterów cennego.

To Amani jest narratorką tej historii, trudno więc nie poczuć do niej odrobiny sympatii. Jest dobrą obserwatorką rzeczywistości, przez co z łatwością można zbudować wizję otaczającego ją, specyficznego świata. W duecie z Amani mamy Jina, wspomnianego wcześniej poszukiwanego zbiega. Dwójka młodych osób podróżująca razem, jak w każdym young adult, wymaga schematu wyświechtanego, a wciąż przynoszącego emocje czytelnikowi, który lubi szczyptę (lub nawet trochę więcej niż szczyptę) romansu w powieści. A ponadto autorka serwuje rozbudowaną (choć dla mnie wciąż za mało) mitologię, w usta bohaterów wrzucając mity i legendy dotyczące powstania świata i mitycznych istot go zamieszkujących.

Buntowniczka z pustyni wieloma wątkami kontynuuje schemat powieści z nurtu young adult: młoda dziewczyna pragnąca wyruszyć w świat, tajemniczy mężczyzna, który jej towarzyszy, bunt i rebelia w państwie, pragnienie lepszej władzy i szczypta magii, sprawiająca, że zwykła bohaterka już nie jest taka zwykła. Alwyn Hamilton ubiera te schematy w kolorowe jedwabie, dodaje garść Dżinów i innych pustynnych, mitycznych stworzeń, fabułę opiera o znany nam Dziki Zachód i... wychodzi powieść, której wydarzenia absorbują i czeka się tylko na to, co będzie dalej. Nie mogę się doczekać lektury Zdrajcy tronu!



Recenzja we współpracy z wydawnictwem Czwarta Strona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...