Pierwsza z cyklu powieści Dana Wellsa, autora nominowanego do Hugo i Campbell Award, klasyczna wizja świata po apokalipsie, dla której inspiracją były między innymi serial „Battlestar Galactica” oraz filmy z serii „Mad Max”.Rasa ludzka wymiera. Po wojnie z Partialsami, wyhodowanymi w laboratoriach, zmodyfikowanymi genetycznie żołnierzami, pozostała ledwie garstka ocalałych. Ale to nie krwawe walki zdziesiątkowały ludzkość. Partialsi, niewdzięczne dzieci naukowców, wypuścili śmiercionośny wirus, RM, który wybił ponad 99% ludności. Od ponad dekady na świat nie przyszło ani jedno zdrowe dziecko…W enklawie ludzi na Long Island panuje twarde prawo – każda kobieta, która ukończyła siedemnasty rok życia musi zajść w ciążę i urodzić dziecko. Z nadzieją, że właśnie ono przetrwa. Że będzie miało gen odporności na RM. I że dzięki niemu uda się stworzyć szczepionkę… Przez ostatnie lata asystująca w szpitalu Kira widziała już dość śmierci. Gdy Rada chce po raz kolejny obniżyć wiek reprodukcyjny, dziewczyna, mając już dość rozpaczy kolejnych młodych matek, zaczyna szukać rozwiązania problemu na własną rękę. Wiadomo, że wirus działa wyłącznie na ludzi, Partialsi pozostali odporni. Już od lat nikt nie widział ich oddziałów. Kira wierzy, że to właśnie w ciałach stworzonych w laboratoriach superżołnierzy znajduje się klucz do rozwiązania zagadki RM. Chce znaleźć i pojmać jednego z nich – nawet za cenę rozpętania kolejnej wojny…
„Bunt
maszyn”
Jeszcze
niedawno zachwycałam się „Przeglądem Końca Świata”, który
mnie urzekł swoją oryginalnością. Przede wszystkim zaskoczył
mnie wtedy fakt, że ludzie żyli tuż obok zombie, nie wybijali ich,
pogodzili się z tym, co się stało. A niedługo potem wpadła mi w
łapki wyczekiwana książka o tytule „Partials: Częściowcy”.
Nie obyło się bez porównań obu książek – chociaż tematyka
wydaje się trochę inna, to wciąż jest to coś w rodzaju dystopii.
W
wieku osiemnastu lat każda kobieta ma nakaz zajścia w ciążę i
urodzenia dziecka. I posiadania nadziei, że tym razem ono przetrwa –
dlatego ustawa ta nazywana jest Ustawą Nadziei. Tak mają się
sprawy na Long Island, gdzie resztka ludzi stworzyła enklawę,
chroniąc się od broni, która powstała spod ich własnych rąk. W
zasadzie, Partialsi, stworzeni ręką człowieka, genetycznie
ulepszeni żołnierze, już dawno sprawili, że rasie ludzkiej
brakuje szansy na przetrwanie – wirus RM, który rozprzestrzenili,
sprawił, że nowo narodzone dzieci umierają po godzinie, dniu,
ewentualnie dwóch-trzech dniach. I ludzie nic nie mogą z tym
zrobić.
Szesnastoletnia
Kira pracuje w szpitalu. Codziennie widzi śmierci noworodków i
zmuszona jest asystować w badaniu ich ciał – z nadzieją, że
może coś się zmieniło, że pojawi się gen odporności na wirus
RM. Sprzeciwia się władzom i porywa się na niebezpieczną misję,
chcąc ocalić ludzkość. Czy jej heroiczny czyn był warty swojej
ceny? Czy warto było ryzykować życie swoje i swoich przyjaciół?
„Mój dowcip jest jak twoje nogi [...]. Byłoby egoizmem ukrywać go przed innymi.”
Od
samego początku bardzo chciałam zapoznać się z tą książką.
Jestem wielką miłośniczką dystopii w każdej postaci odkąd
przeczytałam „Igrzyska śmierci” i poznałam taką tematykę. Do
„Partialsów” byłam więc nastawiona pozytywnie i z takim
podejściem zagłębiłam się w historię jedynej ludzkiej enklawy
na całej Ziemi.
Wydaje
mi się, że to pierwsza książka, w której to ludzie zgotowali
sobie koniec świata. Rzecz jasna, w wielu powieściach pojawia się
motyw wydostania się wirusa, który zmienia ludzi w zombie i
rzeczywiście wtedy również mamy do czynienia z takim motywem,
jednak w „Partialsach” przedstawiono to dosadniej. Ludzie sami
zbudowali śmiercionośne maszyny, które się zbuntowały. To ich
wina, sami zgotowali sobie taki los. A teraz chcą za wszelką cenę
uratować przyszłość. Tylko czy nauczą się nie popełniać drugi
raz tego samego błędu? Czy wyciągną jakieś wnioski na
przyszłość?
Od
strony technicznej jest fantastycznie. Dan Wells umiejętnie potrafi
budować napięcie i opisywać sytuację ludzi w enklawie. Bardzo
polubiłam styl, jakim posługuje się autor. Jest zrozumiały i
prosty, ale przy tym książka nie jest złożona z samych dialogów,
a akcja jest naprawdę dobrze, ciekawie napisana. Okładka
„Partialsów” również przypadła mi do gustu, zwłaszcza tytuł,
który jest w tle – latarnie wzdłuż drogi „nachodzą” na
napis, co daje ciekawy efekt.
Trudno
mi opisać, jak bardzo podobała mi się ta książka. Z jednej
strony była świetna, umiejętnie napisana i naprawdę ciekawa,
jednak z drugiej... Ciężko było mi uwierzyć, że szesnastolatka w
ciągu kilkunastu dni zrobiła to, czego wszyscy dorośli oraz władze
zrobić nie potrafili. Sądzę, że może zbyt bardzo skupiałam się
na logice w „Partialsach”, w końcu to fikcja, ale jakieś
uzasadnienie przydałoby się. Pomimo tego, książka sama w sobie
była świetna i bardzo wciągająca. Zakończenie wyraźnie sugeruje
drugą część i, co tu dużo mówić, z pewnością ją przeczytam.
Z
czystym sumieniem mogę powiedzieć, że polecam tę książkę. Nie
każdemu przypadnie do gustu opowieść o buncie maszyn i „końcu
świata”, ale miłośnicy post-apokaliptycznych klimatów i
dystopii na pewno polubią tę serię. „Partialsi” to godna
polecenia, dobra książka. :)
Za książkę bardzo, bardzo dziękuję wydawnictwu Jaguar!
Opis bardzo zachęcający, recenzja również :) Mam nadzieję, że uda mi się ją wygrać w konkursie, ponieważ mam na tę książkę ochotę :D
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu śledzę opinie na jej temat i większość jest pozytywna. W takim razie pozostaje mi jedynie sięgnięcie po nią :>
OdpowiedzUsuńTakże jestem już po "Partialsach" i właśnie się zastanawiam co o tej książce napisać... Ciężki orzech do zgryzienia.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się naprawdę fajna, ale... Nie dla mnie. Trochę za mało w niej logiki. No i Kira - najbardziej irytująca postać w książce. No dobra, może obok Marcusa, Mkele, Haru i matki Xochi.
Książka jest w moich czytelniczych planach :)
OdpowiedzUsuńMam na półce, teraz tylko pozostaje mi znaleźć czas na lekturę ;) czytałam już sporo pozytywnych recenzji, dlatego nastawiam się pozytywnie ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że książka godna zainteresowania, bo mam ją w niedalekim planie czytelniczym :)
OdpowiedzUsuń